poniedziałek, 7 września 2020

Rozdział 22

 

            Dwoje Ślizgonów przyglądało się jej uważnie, a ona pod wpływem tego wzroku coraz bardziej się kurczyła. Zabrnęła za daleko, by po prostu się wycofać, ale nie chciała przyznać tego ani przed sobą samą, ani przed nimi. Jak długo mogła się wahać i uciekać?

– Nie mamy całego dnia, Granger – odezwał się blondyn, a jego głos zdradzał niepewność.

– Działajmy razem – wypaliła cicho czarownica, a jej rozmówcy przyjęli to z ledwo widoczną ulgą.

Powiedzenie tych prostych dwóch słów kosztowało ją wiele i w myślach przygotowywała mowę, którą uraczy swoich przyjaciół. Jak coś takiego można wytłumaczyć?

– Nie mamy czasu do stracenia – zaczął Malfoy ze ściśniętą szczęką.

– Może spotkajmy się popołudniu w Pokoju Życzeń? – zaproponował Blaise, obracając w dłoni różdżkę.

Oboje skinęli głowami. Hermiona posłała wymowne spojrzenie Malfoyowi. Chwilę mu zajęło zrozumienie, co Gryfonka ma na myśli.

– Tylko się nie przyzwyczajaj, nie jestem Świstoklikiem – syknął młody mężczyzna i zacisnął dłoń na ramieniu dziewczyny.

Kilka sekund później znajdowali się w lochach. Hermiona odruchowo strzepnęła paproch z ramienia, na którym chwilę wcześniej spoczywała ręka Dracona. Rzucił jej krótkie spojrzenie i zniknął. Dziewczyna odetchnęła głęboko, opierając się o przyjemnie zimne mury. Czuła jak serce pulsuje jej od nadmiaru emocji. Dotknęła wierzchem dłoni czoła, by upewnić się, że nie ma gorączki. Kilka minut później szła prosto na ostatnie zajęcia tego dnia. Aż do popołudniowego spotkania, nie mogła skupić myśli na niczym innym, a zimne tęczówki Ślizgona czuła na sobie nawet, kiedy nie było go w pobliżu.

            Czwórka przyjaciół rozsiadła się przed suto zastawionym stołem. Ron i Ginny byli w trakcie kolejnej rodzinnej przekomarzanki, kiedy podszedł do nich drugoklasista proszący o autograf. Dumny z siebie Ronald od razu zabrał się za podpisanie swojego zdjęcia zrobionego do kroniki szkolnej, Ginny odmówiła wymigując się nieistniejącą kontuzją nadgarstka. Było to na tyle nieprawdopodobne, że nawet młody czarodziej jej nie uwierzył, ale odpuścił i wrócił do swoich przyjaciół z triumfem trzymając autograf starszego Weasley’a,

Wygląda na to, że odpuszczają sobie słynnego Harry’ego Pottera – zaczęła żartobliwie Ginewra, posyłając uśmiech do swojego ukochanego.

– W samą porę – przyznał brunet, popijając herbatę.

Na moment jego spojrzenie przeszło na Hermionę, która zdawała się nie zwracać uwagi na to, co dzieje się wokół niej, zupełnie pochłonięta swoimi myślami. Potter domyślał się, co jest tego powodem, ale nie chciał zaczynać tej rozmowy przy Ronie. Przełknął łyk napoju i wdał się w dyskusję z przyjacielem. Ginny także widziała zmieszaną minę szatynki. Dotknęła jej dłoni i ścisnęła lekko, posyłając jej przy tym konspiracyjny uśmiech. Granger mimowolnie go odwzajemniła i spróbowała skupić się na rozmowie z przyjaciółmi, ale zbliżające się spotkanie ze Ślizgonami nie dawało jej spokoju.

Po obiedzie wszyscy udali się do pokoju wspólnego, by w cieple kominka napisać zaległe eseje i pograć w szachy czarodziejów. Hermiona usiadła w fotelu najbliżej wyjścia, by jak najdyskretniej udać się do pokoju życzeń, gdy zegar wybije godzinę zebrania. Czuła na sobie spojrzenie Harry’ego, ale wiedziała, że nie czas na wyjawienie mu najnowszych rewelacji. Gdy Ron na chwilę oddalił się od przyjaciół, podrzuciła pozostałej dwójce krótką notkę. Ginny wybałuszyła oczy, ale nie zdradziła się ani słowem, gdy między nią a Harrym rozsiadł się rudzielec. Hermiona jeszcze przez półgodziny pomagała Gryfonom w zadanym wypracowaniu, a później jak najsubtelniej jak umiała, wyszła. Sama nie wiedziała, dlaczego czuje się, jakby zdradzała przyjaciół, w szczególności Rona. Co prawda, Harry i Ginny wiedzieli wiele, ale nadal część jej sumienia odnosiła wrażenie, że spiskuje z wrogiem, robi coś złego. Gdy stanęła przed drzwiami pokoju życzeń była lekko zdyszana. Pozwoliła sobie na złapanie oddechu i pociągnęła za klamkę. Pomieszczenie wyglądała dokładnie tak, jak podczas jesiennego spotkania z Malfoyem. Najwidoczniej ten styl preferowali najbardziej. Ślizgoni już na nią czekali, każdy w swoim aksamitnym fotelu. Blaise pił alkohol z kryształowej szklanki, a gdy Hermiona dosiadła się do nich, szklanka z hukiem wylądowała na stole.

– Mówiłaś komuś gdzie idziesz? – spytał się Malfoy, badając ją wzrokiem.

– Tak – zawahała się na moment, po czym dodała – ale nie po co.

Ta informacja, jakby uspokoiła Dracona. Skinął głową i pochwycił intensywne spojrzenie Zabiniego. Brunet przyglądał się im obojgu z wyrazem rozbawienia i ciekawości.

– Pochwal się Granger swoim planem – zachęcał Blaise, choć Malfoy był wyraźnie tym zirytowany.

– Jakim planem? – dopytywała szatynka czując, że to co usłyszy zupełnie jej się nie spodoba.

– Draco chce sprowokować ojca i umówić się na spotkanie – wypalił czarodziej, zanim jego przyjaciel zdołał się wtrącić.

Hermiona zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co powiedzieć.

– Chyba nie uważasz, że to jest dobry pomysł? – spytała w końcu, nadal zaskoczona idiotycznym planem Ślizgona.

Nie odpowiedział. Posłał jej tylko pełne politowania spojrzenie i sięgnął po szklankę Blaise’a. Mocny alkohol wypalił mu gardło, ale nie skrzywił się nawet na chwilę. Widać było, że sytuacja go powoli przerasta, tak jak było to wiele razy w przeszłości. Tutaj wcale nie był mnie zagrożony niż podczas działania dla Voldemorta. Pod wieloma względami było nawet gorzej i trudniej. Czuł, że po raz kolejny traci kontrolę nad swoim życiem, choć czy naprawdę kiedyś miał ją w pełni? Zawsze na usługach kogoś – ojca, Voldemorta, śmierciożerców. Zawsze wykonując czyjeś plany, rozkazy, roszczenia. Teraz miał okazję raz na zawsze zmienić to błędne koło, ale stawka była wysoka – życie jego, przyjaciół, matki. Nie było miejsca na błąd, a ta myśli paraliżowała go najbardziej.

– Jeżeli naprawdę chcesz tak ryzykować to trzeba przygotować się do tego lepiej niż ubranie zimowej szaty i spakowanie różdżki. To niebezpieczni ludzie – głos Hermiony był ciepły, ale stanowczy.

Malfoy spojrzał w jej oczy i na chwilę, na krótki moment odsłonił się przed nią, a wtedy Granger zobaczyła w stalowych tęczówkach tyle bólu, smutku i tęsknoty, że natychmiast zamilkła. Tak, zdecydowanie walczył z demonami, o których szatynka nie miała pojęcia. Rozumiała coraz bardziej stawkę o jaką rozgrywa się ta gra. Przecież i ona zaryzykowała dla rodziców wszystko, a skutki odczuwa do dziś. Zrobiła, co mogła, by ich chronić, ale cena była wysoka – samotność.

– Możemy udać się na spotkanie z nimi, ale trzeba się do tego przygotować. Dobrze – dodała.

– Możemy?

– Chyba nie sądziłeś, że pójdziesz tam sam. To skrajnie idiotyczne i już raz skończyło się źle.

– Granger ma racje, musimy się dobrze przygotować i wziąć ich z zaskoczenia – przyznał Zabini.

Malfoy posłał posępne spojrzenie swojemu przyjacielowi, ale nic nie powiedział. Wciągając w to Granger musiał pogodzić się z tym, że od tamtego momentu nie wszystko będzie szło, tak jak zaplanował. W pewnym stopniu nawet tego chciał. Gryfonka była iskierką nadziei, że tym razem naprawdę się uda. W końcu nie pierwszy raz uczestniczy w czymś niebezpiecznym, a niejednokrotnie udowodniła, że jest świetną czarownicą.

– Szukaliście czegoś w bibliotece, ale po wojnie nie ma tam zbyt wielu książek, które mogą się przydać… do takich celów – zaczęła Hermiona. – Nie mamy czasu ani możliwości dostać się do ksiąg, które faktycznie pomogłyby nam w… tym przedsięwzięciu. Musimy zadziałać sprytem i wykorzystać to, co już wiemy i umiemy.

– Czyli dajemy im przewagę – przyznał gorzko Zabini.

– Nie – ucięła od razu.

Obaj mężczyźni posłali jej pytające spojrzenia.

– Potrzebujemy kilku tygodni – zaczęła, a nowa nadzieja zaiskrzyła w jej umyśle. – Wejdą w naszą pułapkę, a stamtąd wylądują prosto w Azkabanie… Może nie od razu, ale ostatecznie tak.

– Kilka tygodni to luksus, na który nas nie stać – ogłosił zimno Malfoy, ale Hermiona go zignorowała.

– Trzeba umówić spotkanie w dogodnym dla nas miejscu, najlepiej nie pisać konkretów, aż do momentu kulminacyjnego. Przemyślimy ten pojedynek od a do z, by nic nam nie umknęło. Zawiadomimy aurorów, dyrektorkę…

– McGonagall? Chyba się zapędziłaś, Granger – odpowiedział ostro Zabini.

– Gdy przyjdzie pora… – zaczęła powoli i niepewnie – trzeba być zabezpieczonym. Na wszelki wypadek.

Zabini utkwił wzrok w pustej szklance, ale nic nie powiedział. Wydawało się, że waży wszystkie za i przeciw, choć równie dobrze mógł tęsknić za butelką czegoś mocniejszego.

– Jakie miejsce będzie najodpowiedniejsze do tego? Hogwart? Hogsmaede? Zakazany las?

– Nie wiem… Może Malfoy Manor? – spytała niepewnie.

– Mogą się tego domyślić, ale jednocześnie jest to na tyle naturalne, że może nie wyczują podstępu – przyznał Zabini.

– Pozwoli nam się to dobrze przygotować, ale jednocześnie będziemy na widoku. Nie możemy tam zniknąć i planować, bo mogą to przyuważyć – zaczęła Hermiona.

– A bariery, czary? Może w ten sposób byśmy się ukryli i przećwiczyli? – zaproponował Zabini.

– Mogą wyczuć magię – przyznała niechętnie Granger. – Za duże ryzyko.

– Takie bariery już są nad Malfoy Manor, a mimo to udaje nam się ukrywać Narcyzę.

– Za duże ryzyko. Jedno złe zaklęcie i możemy naruszyć barierę…

Malfoy skinął ze zrozumieniem.

– Muszę iść na dyżur. Niech każde z nas się nad tym zastanowi i wrócimy do tego tematu – powiedziała Hermiona, wstając z fotela.

Zaraz po niej wstali też Ślizgoni. Posłali sobie zmęczone spojrzenia i rozstali się w ciszy. Gdy obaj mężczyźni zniknęli za zakrętem, Gryfonka rozpoczęła obchód udając się w kierunku biblioteki. Co prawda nie wiedziała czego szuka, ale miała przerzucie, że może znajdzie coś, co da im przewagę w walce ze śmierciożercami. Nie powiedziała Draconowi całej prawdy odnośnie zbiorów hogwarckiej biblioteki, ale uznała to za kłamstwo konieczne. Nie ufała w tej kwestii Malfoyowi, który mógłby dać się ponieść emocjom i zrobić kolejną głupotę.

Kolejne dni przyniosły nieoczekiwany spokój. Każdy zajął się na nowo nauką, wypracowaniami i w przypadku Hermiony, obowiązkami prefekta. Zimowe, mroźne dni nie zachęcały do wychodzenia poza zamek, dlatego też uczniowie spędzali czas w pokojach wspólnych, ciesząc się z uroków ciepłego kominka i ogólnej hogwarckiej radości. Po zimnych miesiącach miało odrodzić się nowe, dając nadzieję nie tylko tym wciąż pogrążonym w żałobie, ale wszystkim, którzy z jakiegoś powodu nadal rozpamiętywali przeszłość. Dla Gryfonów był to też czas wzmożonego trenowania do meczu quidditcha. Zdawało się, że nic nie zmąci beztroskiej atmosfery końca stycznia, a jednak jak to zawsze bywa w takich przypadkach, wydarzyło się to, co najbardziej niespodziewane.

– Hermiona! – usłyszała za sobą niespokojny głos przyjaciółki i jej szybkie kroki.

Młoda czarownica odwróciła się natychmiast zaniepokojona zachowaniem Ginny. Przyjrzała jej się dokładnie, ale nie zauważyła niczego niepokojącego.

– Ronald wie – sapnęła, łapiąc oddech, a jej oczy boleśnie obejmowały szatynkę.

Hermiona odruchowo ścisnęła różdżkę i napięła mięśnie. Przez jej klatkę piersiową przeszło bolesne ukłucie. Spojrzała za ramię Weasley i ujrzała pędzącego w jej stronę Rona. Następnie poczuła mocny ucisk na ramieniu. To Ginny próbowała odciągnąć ją na koniec korytarza, jakby przeczuwając, że staną się obiektem uwagi wszystkich uczniów na najbliższe parę minut. Obrońca Gryffindoru nie zwalniał kroku i sunął w ich kierunku. Odsunął z impetem swoją siostrę, a następnie złapał Hermionę za bark.

– Powiedz mi, że to głupie plotki – powiedział wściekły, a ogniki w jego oczach wskazywały na największą furię.

– Puść mnie, Ron – syknęła dziewczyna, próbując uwolnić się spod jego dotyku.

– Ron!

Młody czarodziej patrzył się intensywnie na swoją przyjaciółkę, oczekując zaprzeczenia, ale nic takiego się nie wydarzyło. Hermiona przełknęła głośno ślinę i złapała za różdżkę. Bardzo nie chciała tego robić, ale czuła, że to jedyne wyjście. W tym samym momencie zjawił się Potter i Zabini, nieświadomie ratując prefekt naczelną przed ostatecznością. Odciągnęli Rona na bezpieczną odległość, choć atmosfera nie zelżała ani na chwilę.

– Wiedziałeś o tym? – krzyknął w stronę Harry’ego.

Brunet przez dłuższą chwilę nie spuszczał wzroku z przyjaciółki, a później skinął w stronę Weasley’a. Ten szarpnął się gwałtownie.

– Naprawdę znowu dowiaduję się o wszystkim ostatni? – zapytał wzburzony, posyłając wszystkim wokół gniewne spojrzenia.

– Co takiego wie? – szepnęła szatynka w stronę Ginny.

– Jacyś Ślizgoni widzieli cię w ich pokoju wspólnym z Zabinim i Malfoy’em – odpowiedziała cicho, nie spuszczając wzroku z brata.

– Porozmawiajmy gdzieś indziej – zaproponowała spokojnie Hermiona zwracając się do Rona.

– Teraz chcesz rozmawiać? Serio? – spytał z wyrzutem i obrzydzeniem.

Dziewczyna, aż się cofnęła. Znała za dobrze ten wzrok i nie potrafiła go znieść. Gardził nią, a ta świadomość rozdzierała jej serce na pół. 

~✿~
Witajcie! Miałam lekką obsuwę w dodawaniu rozdziałów, ale na szczęście kolejna część już opublikowana :) Dawajcie znać jak Wam się podoba i zgłaszajcie wszelkie niedociągnięcia. Wspaniałego września~

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz gorąco dziękuję ♥

Mia Land of Grafic