wtorek, 19 stycznia 2021

Rozdział 23

 

Hermiona wiedziała, że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, choć w myślach liczyła, że sprawę uda zamieść się pod dywan zanim wybuchnie kłótnia. Jej najgorszy koszmar właśnie rozgrywał się na jej oczach. Wściekły Ronald spoglądał na nią z żalem i rozgoryczeniem. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to jego ego wzięło nad nim kontrolę, a wewnętrzna niechęć do Ślizgonów tylko przelała czarę goryczy, ale stało za tym coś więcej. Nikt nie zastanawiał się nad tym, przez co przechodził przez wszystkie lata obelg ze strony rodziny Malfoyów, w trakcie wojny i zaraz po niej. Upokorzenie, strata brata, przyjaciół – to wszystko odcisnęło na nim swoje piętno. Już podczas poszukiwania horkruksów czuł odrzucenie Harry’ego i Hermiony, nie potrafił sobie z tym poradzić. Miesiące mijały, a mimo to wciąż tkwiła w nim niepewność, jakaś głęboka skaza i poczucie, że jest tym gorszym, słabszym, mniej uzdolnionym. Wydawało mu się, że zawsze jest za wszystkim, gdzieś w tyle, odgrywa mało znacząco rolę w blasku chwały Pottera i błyskotliwości Granger. Chowając to za maską wściekłość, gwałtowności i władczości, chciał udowodnić sobie i innym, że jest wart mądrej dziewczyny, wspaniałych przyjaciół, sławy, uwielbienia. Każda pochwała łechtała jego ego, na moment udawadniał sobie, że jest równie dobry, mądry i zdolny. W gruncie rzeczy to nie blond czupryna Ślizgona była problemem, może nawet byłby wstanie zapomnieć o latach upokorzeń, ale to odejście przyjaciółki, zatajenie przed nim spraw sprawiło, że poczuł się zdradzony, znowu był nieistotny. Gotowała się w nim wściekłość, ale przede wszystkim był głęboko zraniony, głęboko cierpiący. Nawet najmądrzejsza czarownica tego pokolenia nie miała pojęcia o walce, która rozgrywała się w umyśle Ronalda od lat.

            Tłum wokół zebranych zrobił się większy i jakby onieśmielonym tym, a poniekąd zawstydzony swoim wybuchem, rudzielec odwrócił się na pięcie i rozpłynął się w mnogości szat. Hermiona przymknęła powieki i westchnęła głośno. Pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co ma zrobić.

Ronald unikał wszystkich przez cały tydzień, nawet prośby Ginny zbywał milczeniem i nie pozwalał sobie niczego wytłumaczyć. Chodził posępny, a na posiłki znikał tylko w sobie znanym miejscu. Wpływało to źle na całą trójkę, która co rusz obmyślała kolejne plany na rozmowę z przyjacielem. W całej sytuacji nie pomagała też presja ze strony Malfoy’a i Zabiniego, którzy przypominali Hermionie o ich umowie i oczekiwali konkretnych działań. Granger wiedziała, że póki nie porozmawia z Ronaldem nie będzie w stanie skupić się na planach i strategiach. Czuła się jakby nieustannie nosiła niewyobrażalny ciężar w swoim sercu. Wieczorami kładła głowę na poduszkę i długo nie mogła zasnąć. Jej umysł nie potrafił uspokoić skołatanych myśli, a sen, który przychodził zbyt późno, nie dawał wytchnienia.

Zimne styczniowe poranki na dobre pożegnały uczniów Hogwartu. Nastał luty, czas walentynek i zaczarowanych miłosnych czekoladek. Mróz zdobił szyby dormitoriów, a po całym zamku hulał rześki wiatr. Dziewczęta z młodszych roczników zaczytywały się w Czarownicy, licząc na znalezienie najlepszych magicznych rozwiązań na usidlenie wybranka. Za to dla starszaków każdy tydzień był odliczaniem do zbliżających się OWUTEM’mów, choć co zaskakujące, nie to było priorytetem Hermiony. Nie pozwalała sobie na zwolnienie tempa pracy, na opuszczenie w nauce, ale myśl o egzaminach odsuwała na bok, robiąc wszystko, by odnowić kontakt z Ronem. Po pewnym czasie zaczęła zdawać sobie sprawę, że póki Ronald sam nie zechce wykonać jakiegokolwiek kroku w jej stronę, ona sama niewiele może wskórać.

– Nie zapomniałaś o czymś? – spytał Zabini, wybudzając Hermionę z własnych myśli.

– Blaise, naucz się jakoś sygnalizować swoje nadejście – zwróciła mu uwagę, a na jej skroni pojawiła się zmarszczka.

– Musiałbym chyba zainwestować w dzwon, żebyś w ogóle zareagowała – stwierdził poważnie, bez cienia uśmiechu.

Spojrzała na niego spod byka, ale nie skomentowała tej uwagi.

– Nie zapomniałam, ale jakbyś nie wiedział Ron nadal nie chce z nami rozmawiać, a chyba nie myślisz, że zajmę się Malfoy’em, gdy mój przyjaciel uważa mnie za największego wroga – wyjaśniła zimno.

– Szkoda, że Malfoy nie jest tego samego zdania i prędzej sam wpakuje się w kłopoty niż będzie czekał, aż rozwiążecie swoje sprawy.

– Mógłby choć raz nie zachowywać się jak dziecko i dobrze by na tym wyszedł – ucięła ostro, poprawiając książki w dłoni.

– Znasz moje zdanie, ale on chyba nie bierze go pod uwagę.

– Niech da na wstrzymanie – powiedziała przyglądając się ciemnym oczom rozmówcy. – Daj mi czas do jutra, nawet nie wspomniałam nic Harry’emu…

Zdziwienie wypłynęło na usta Blaise’a. Zmrużył oczy i spytał:

– A co ma do tego Harry?

– Chyba nie myślałeś, że opracujemy to wszystko w trójkę – stwierdziła z niedowierzaniem.

Mina Zabiniego mówiła z goła co innego.

– Malfoy na to nie pójdzie. Za dużo Gryfonów na ślizgoński metr kwadratowy.

– Nie ma wyjścia… Zresztą, wszystko po kolei – powiedziała  z lekkim zrezygnowaniem wypuszczając powoli powietrze. – Dam znać jak zajmę się Ronem i Harrym.

To powiedziawszy ruszyła szybko w tylko sobie znaną stronę, nie pozwalając Blaise’owi na słowo sprzeciwu.

Oczywiście nie miała planu jak rozegrać sprawę z Ronem, w głębi duszy uznała ją za nierozwiązywalną, ale nie mogła już dłużej czekać na rozmowę z Harrym. Gdy po zajęciach wpadła do pokoju wspólnego, wyszukała wzrokiem dwójkę swoich przyjaciół, która wygrzewała się przed kominkiem. Jedno poufne spojrzenie i oboje wstali. W trójkę wyszli na ciemny i zimny korytarz.

– Hermiono?

– Musimy porozmawiać, a nie chciałam zaczynać tego tematu w pokoju wspólnym – zaczęła cicho spoglądając na ich niepewne twarze.

– Jeżeli chodzi o Rona… – zaczęła Ginny.

– Nie, nie chodzi – odpowiedziała od razu. – Może nie tylko o niego – dodała po chwili zastanowienia.

Harry skinął głową i ruszyli do łazienki Jęczącej Marty. Dziwnym trafem cała trójka pomyślała o tym samym miejscu, choć nie czytali sobie w umysłach. Hermiona przejrzała wszystkie kabiny, by upewnić się, że zostali sami. Nawet Jęcząca Marta znalazła sobie innej miejsce do przesiadywania. Granger oparła się o umywalkę i westchnęła cicho.

– Wiecie, że ostatnio spędzałam dużo czasu z Malfoy’em i Zabinim – zaczęła swobodnie, jakby rozmawiała o czymś zwyczajnym.

Harry i Ginny wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ale nic nie powiedzieli. Spokojnie słuchali swojej przyjaciółki.

– Sprawa zaczęła być bardziej złożona i nie chciałam zostawiać ich, Malfoy’a z tym samych – kontynuowała.

Zrobiła krótką pauzę i mówiła dalej:

 – Rzecz w tym, że Malfoy dostaje pogróżki od ludzi swojego ojca. Grożą Narcyzie, grożą jemu. Te wszystkie wypadki, zniknięcia… to wszystko sprawka byłych śmierciożerców, którzy są na rozkazach Lucjusza.

– Co to znaczy, że nie chciałaś zostawić ich samych? W co ty się wpakowałaś? – spytała niepewnie Ginny.

Hermiona skrzywiła się, ale mówiła dalej:

– Obiecałam, że im pomogę.

Widziała dobrze reakcje Harry’ego. Jego twarz pozostawała spokojna, ale ciało zdradzało napięcie.

– Pomożesz w czym?

– W złapaniu ich, pokonaniu, nie wiem, czymkolwiek, żeby tylko to się skończyło – wydusiła najstarsza z nich.

– Hermiono, nie uważasz, że to robota dla aurorów? – zabrzmiał zdecydowany głos Pottera.

– Też jestem tego zdania, ale Malfoy się na to nie zgadza, a zostawienie go z tym samego skończy się jego śmiercią. Jestem tego pewna.

– McGonagall? Ktokolwiek? Przecież nie możecie pójść tam w dwójkę czy nawet trójkę licząc Zabiniego i… co dalej? – Ginny próbowała zebrać myśli.

– Dlatego wam o tym mówię… Potrzebuję waszej pomocy i… potrzebuje jej Malfoy, choć wolałby  przejść się po gorących kamieniach niż się do tego przyznać – głos Hermiony lekko się załamywał, ale patrzyła hardo na oboje swoich przyjaciół.

Ginny odwróciła się, próbując spojrzeć w coś innego niż przygnębiona twarz swojej przyjaciółki. Potrzebowała zebrać myśli. Z jednej strony dobrze rozumiała Hermionę, z drugiej bała się angażować w kolejną walkę. Czy wojna nie była wystarczająco dramatycznym doświadczeniem dla nich wszystkich? A może ona wcale się nie skończyła? Harry, choć żywił śmierciożerców wyjątkową nienawiścią nie chciał kolejnej walki. Liczył, że ostatni rok w Hogwarcie będzie spokojny i możliwie jak najbardziej beztroski. Widmo wojny dopadało go w snach, nie pozwalało zapomnieć o poległych. Teraz dopadało go ponownie i nie chciał mierzyć się z nim jeszcze raz.

– Jesteś tego pewna? – spytała Ginny kierując swój wzrok najpierw na Harry’ego, a później na Hermionę.

– Nie – przyznała szatynka – ale wiem, że nie mam innego wyjścia. Nie pozwolę mu tam umrzeć z własnej dumy i głupoty.

– Mu? A my wszyscy? To nie skończy się dobrze... – zakończyła gorzko Weasley.

– Harry?

– Nie powinniśmy się w to pakować. Malfoy też powinien w końcu dorosnąć. Wojna się skończyła i teraz karamy śmierciożerców inaczej.

– Czy na pewno wojna się skończyła? – spytała cicho Hermiona podnosząc wzrok na przyjaciół.

Żadne nie odpowiedziało, ale ich smutne spojrzenia mówiły same za siebie. Tak naprawdę nikt nie był tego do końca pewien. Trauma była w nich żywa, choć często wypierali się jej jak mogli. Milczeli dłuższą chwilę, każdy pogrążony w swoich myślach. Czy są w stanie zaznać pełnego spokoju, gdy na wolności jest choć jeden poplecznik Voldemorta? Czy dotychczas nawet drobne rzeczy nie wywoływały w nich niepewności, podejrzliwości i strachu? Każdy nagłówek w gazecie, każda wzmianka, każda cicha rozmowa zasłyszana na korytarzu o kolejnym poszukiwanym śmierciożercy...

– Jeżeli to ma się udać to musimy się dobrze przygotować – zaczął chłodno Harry, zaskakując tym obie dziewczyny.

Ginny skinęła głową, ściskając chłopaka za rękę. Delikatne ciepło jej skóry dodało mu otuchy i pozwoliło na słaby uśmiech. Spojrzeli po sobie i każdy wiedział, co ma robić.

Mając za sobą Harry’ego oraz Ginny, Hermiona czuła się pewniej i widziała światełko w tunelu. Pozostało jej tylko przekazać informacje Zabiniemu i Malfoy’owi, a następnie dobrze przeszukać bibliotekę. Nie miała pojęcia jak wiele uda jej się znaleźć, ale miała przeczucie, że rozwiązanie jest blisko, a to napawało ją odrobiną entuzjazmu. Wysłała krótką wiadomość do Ślizgonów i po raz pierwszy od kilku dni, usnęła spokojnym snem bez snów. 

~✿~

Witajcie! Znowu mnie trochę nie było - zakopałam się w kolejnych pracach zaliczeniowych i stażu.  Z przerażeniem odkryłam, że próbuję pisać tą historię już 7 lat. Dramat! Jestem, żyję i powoli napiszę zakończenie tego fanfiction! Oby nie zajęło mi to kolejnych kilku lat ;) Pozdrawiam wytrwałych!

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz gorąco dziękuję ♥

Mia Land of Grafic