poniedziałek, 29 czerwca 2020

Rozdział 20

            Rewelacje, którymi Zabini podzielił się z Hermioną niemal nie pozbawiły jej snu tamtej nocy. Następnego dnia była rozkojarzona i nieustannie zastanawiała się, w co takiego się wpakowała. W jej głowie kłębiły się najróżniejsze i najbardziej abstrakcyjne scenariusze, ale żadnego z nich nie mogła odrzucić. Z jednej strony zaufanie Malfoya do jej umiejętności łaskotało jej ego, z drugiej napawało niepokojem. Ta zmiana w ich relacjach, która nastąpiła na początku roku mieszała jej w umyśle. Dziwiła się sama sobie, że w obliczu Ślizgona zaczyna tracić rozum i chłodny osąd. Sama siebie próbowała strofować i ganić za brak skupienia na zajęciach oraz rozmyślanie o blondynie.

            Od czasu pamiętnej rozmowy z Blaisem minęło kilka dni. Niektóre zajęcia odbywały się ze Ślizgonami i mimo bliskości Malfoya, nie potrafiła do niego podejść. Obserwowała go pilnie, choć on zdawał się tego nie zauważać. Zaczął być na powrót idealnym uczniem, sumiennie wykonywał swoje obowiązki i sprawiał wrażenie nadgorliwego. Dla Hermiony była to tylko gra mająca na celu uśpić wszystkich wokół, a mimo to, nie miała w sobie dość siły, by podejść i mu to powiedzieć. Wyobrażała sobie jak po zajęciach warzy eliksiry albo wertuje jakieś tajemnicze księgi. Raz, w akcie desperacji, przejrzała dokładnie Łazienkę Jęczącej Marty. Sama nie wiedziała, co chciałaby w niej odkryć, ale jak można było się spodziewać – nie znalazła nic podejrzanego.

            W czasie, gdy rezolutna Gryfonka szukała go w łazience, Draco spędzał czas w oddalonej części biblioteki. Wertował księgi, coraz bardziej zły i zdesperowany, gdyż jego poszukiwania były całkowicie bezowocne. Czasami w momentach słabości wyobrażał sobie, że towarzyszy mu Granger i z łatwością dokonują kolejnych brawurowych odkryć, tworzą idealny plan, a na koniec triumfują nad pionkami Lucjusza. Zbyt dumny i rozgoryczony, szybko odganiał od siebie te myśli i z zapalczywym gniewem przeglądał kolejne tomiska. Jego głównym problemem było to, że sam nie wiedział czego dokładnie szuka. Miał zarys planu, ale brakowało mu elementu zaskoczenia, dzięki któremu zyskałby przewagę nad wrogiem. Potrzebował starego, ale i mocnego zaklęcia, któremu nie wywinie się żaden z wysłanników ojca. Nie sądził, że mimo nieograniczonego dostępu do księgozbioru, tak długie i mozolne będą poszukiwania.

            Gdy nadszedł wieczór, zrezygnowany i zły, odłożył książki na miejsce i wyszedł z biblioteki. Nie miał ochoty na przypadkowe spotkanie z Gryfonką, więc upewniwszy się, że jest sam, teleportował się z cichym sykiem.

            Spotkania z Blaisem na jej dyżurach powoli stawały się dziwną tradycją. Po tygodniu od ich spotkania, naszedł ją, gdy akurat poganiała drugorocznych. Posłała mu blady uśmiech, gdy pogratulował jej metody perswazji.

– Coś takiego mogłoby podziałać na Malfoya – zamyślił się brunet, gdy zobaczył smutną minę Granger.

– Z pewnością – powiedziała cierpko, wytężając wzrok.

– Wbrew pozorom to dżentelman – oznajmił Ślizgon, po czym dodał pod wpływem ostrego wzroku towarzyszki – oczywiście, nie zawsze tak było…Z taką miną osieroconej sówki, na pewno skradłabyś mu to lodowate serce.

– Daruj sobie te gadki. Masz mi do obwieszczenia kolejną radosną nowinę czy obrałeś sobie za cel przeszkadzanie mi w dyżurze? – spytała beznamiętnie, zaglądając za rzeźbę.

– Stałaś się harda – powiedział żartobliwie, udając, że przeszyła mu serce. – Chciałem się dowiedzieć, czy coś nowego w sprawie Malfoya. Od jakiegoś czasu zaczął mnie unikać… A te ciągłe wizyty w bibliotece…

Nie dokończył. Hermiona zaczęła gorączkowo przetwarzać informację. Już była blisko stworzenia kolejnych stu scenariuszy, w których obnaża knowania Malfoya, ale Blaise szybko sprowadził ją na ziemię.

– Jeżeli już obmyślasz plan jak go stamtąd wybawić to od razu ci mówię, że to się nie uda. Próbowałem, ale posłał mnie do wszystkich czortów i więcej się tam nie pojawiłem. Pani Pince chyba za mną nie przepada – dodał półszeptem.

– Wielkie dzięki za porady. Wszystkie te twoje rewelacje tylko wszystko komplikują – powiedziała gorzko.

– Mówię jak jest, Granger. To nie ja komplikuje tylko Malfoy i ty. Jestem pewien, że desperacko potrzebuje pomocy. Jego pochmurną minę można zobaczyć z końca korytarza. Nie odzywa się do mnie, ani do Pansy, a wiesz jaki to dla niej cios – dodał nieco teatralnie, ale Hermiona odpowiedziała mu skinieniem.

– Byłoby prościej, gdyby nie był zadufanym w sobie durniem – przyznała obojętnie prefekt naczelna, jakby wymieniała jeszcze jeden fakt z Historii Hogwartu.

Nie bez obaw postanowiła dopaść Malfoya w bibliotece, choćby miało jej to odebrać kilka godzin z pisania eseju na transmutację.

            Sobotni poranek okazał się dla niej łaskawy. Miała spokojny i długi sen, a po przebudzeniu odkryła w sobie dodatkowe pokłady energii. Razem z przyjaciółmi udała się na śniadanie i w miłej atmosferze spędziła kilka leniwych godzin. Co prawda, Malfoy towarzyszył jej na okrągło, ale udawało jej się skrzętnie go odpychać. Nawet Ginny zauważyła jej lepszy humor i posyłała jej radosne uśmiechy. Naładowana dobrą energią i porządnym hogwarckim śniadaniem, udała się do biblioteki. Najpierw wypożyczyła kilka książek do nauki, a później z bijącym sercem udała się na międzyregałowe poszukiwania Ślizgona. Nie było to trudne, gdyż jego blond czupryna wyróżniała się na tle ciemnych ksiąg. Dostatecznie głośno położyła księgi na stole, przy którym pracował. Podniósł głowę, gdy ciężkie tomiska opadły obok niego.

– Zajęte, Granger – syknął i wrócił wzrokiem do lektury.

– Czego szukasz w Staromagicznych zaklęciach i klątwach. Czyżby znowu kłopotów? – spytała złośliwie.

Draco podniósł na nią wzrok i skrzywił się nieco pod siłą jej spojrzenia. Zniechęcony, był bliski podniesienia się i wyjścia z biblioteki. Nie chciał jednak dać jej tej satysfakcji.

– Nie musisz mnie niańczyć – odwarknął.

– Tak? Ciekawe czy następnym razem, gdy dostaniesz klątwą, także powiesz Zabiniemu, żeby pobiegł po mnie – odparowała mu natychmiast.

– Zabini… – dało się słyszeć z jego ust, a dźwięk ten przypominał niemal obelgę.

– Skoro już to sobie wyjaśniliśmy – zaczęła rzeczowo, siadając naprzeciwko niego – jako prefekt naczelna, niepokoję się twoimi nowymi zwyczajami i lekturami, które czytasz.

– Granger, ostrzegam – powiedział ostro, a gniewne promyki w jego spojrzeniu, zaczęły pochłaniać Gryfonkę.

– Nie, Malfoy, to ja cię ostrzegam – ucięła od razu. – Jeszcze jedno złamanie regulaminu i nawet McGonagall się nad tobą nie ulituje, po prostu wylecisz. Od twojego knucia, ledwo wyszedłeś z życiem, a teraz chwilę po tym, szukasz guza ponownie. Musisz przypłacić życiem, by w końcu do ciebie dotarło?

Jej głos był gniewny i desperacki, a jednak Ślizgon wyczuł w nim coś na wzór troski. Przełknął głośno ślinę, jakby zdziwiony tym ciepłym uczuciem. Granger mieszała mu w głowie, nie potrafił odgonić jej spojrzenia z myśli, a gdy teraz widział ją twarzą w twarz, jej oczy były takie ciepłe…

– Czy twoim zdaniem mam bezczynnie czekać i zajmować się esejami dla Slughorna? – spytał kpiąco, próbując wykrzesać z siebie jeszcze trochę ślizgońskiej siły.

– Tak, moim zdaniem właśnie to powinieneś robić, a walkę zostawić aurorom.

– Aurorzy chcieliby widzieć mnie i moją matkę w Azkabanie – syknął.

– Dzięki twojej matce Harry mógł pokonać Voldemorta. Dobrze o tym wiesz, Malfoy – zripostowała natychmiast.

– Teraz to nie ma znaczenia. Wszyscy prędko o tym zapomnieli. Na moją matkę posyła się pieprzonych śmierciożerców.

– Każdy czarodziej może liczyć na ochronę aurorów. Wystarczy o nią poprosić. Czy to za duży wymóg dla Malfoyów? – spytała złośliwie, sama dziwiąc się z ostrości swoich słów.

Ślizgon zmarszczył brwi, jakby szukał w myślach odpowiedzi na pytanie Hermiony. Prychnął kpiąco i posłał jej pełne politowania spojrzenie. Był blisko poddania się jej słowom i racji. Zebrał się w sobie i zagarniając książki, ruszył do wyjścia. Szatynka odesłała prędko swoje tomiska i wybiegła za Malfoyem. Blondyn nie słyszał jej kroków i zanim zorientował się, że złapała go za skrawek szaty, teleportował się do dormitorium.

– Co. To. Do. Cholery, Było? – spytała wściekła Gryfonka, gdy znalazła się w sypialni Ślizgona.

Malfoy zdziwiony jej obecnością, odwrócił się w jej stronę i po chwili przymknął powieki. Jego blada twarz nie wyrażała w żadnym stopniu gniewu, jaki w nim wrzał. Ze wszystkich kłopotów jakie miał do pełnej furii brakowało mu tylko Granger, która ciskała w niego błyskawicami. Stała groźnie z wyciągniętą różdżką, jakby miała za chwilę potraktować go jakimś nieprzyjemnym zaklęciem. W pewnym stopniu reakcja Hermiony go bawiła i ledwo powstrzymał się od delikatnego uśmiechu. Dlaczego jego humor zmieniał się w mgnieniu oka, gdy tylko miał ją przy sobie?

– Nie wrzeszcz, bo zaraz zleci się tutaj jakiś wścibski Ślizgon – powiedział cicho, a jego początkowy gniew zaczął topnieć.

– Nie uspokajaj mnie tylko powiedz co to miało być – powiedziała ostro, choć nie tak głośno jak poprzednio.

– Teleportacja.

– Nie rób ze mnie idiotki, Malfoy, doskonale wiem, że to była teleportacja. Problem jest w tym, że w Hogwarcie nie można się teleportować – syknęła, podkreślając ostatnie słowa.

Ślizgon wycofał się na swoje łóżko i nonszalancko na nim położył, jakby był zupełnie sam. Hermiona zmarszczyła zdziwiona brwi, jednak nie dała się zwieść nagłej zmianie blondyna. Tyle razy dawała sobą grać. Gdy tylko odkrywała jedną tajemnicę, kryły się za nią kolejne, kolejne i kolejne. Tym razem obiecała sobie, że nie pozwoli uciec chłopakowi i wszystkiego się dowie. Nawet jeżeli oznacza to spędzenie całego dnia w jego ślizgońskim dormitorium.

– Kiedy przestaniesz być taka wścibska, Granger? – spytał od niechcenia, ale ostre spojrzenie Gryfonki postawiło go do pionu.

Oparł się o ciemnozielone poduszki i ze wzrokiem utkwionym w twarz Hermiony, powiedział:

– Nie patrz się na mnie, jakbym ci coś zrobił. Nie trzeba było mnie dotykać, to byś nadal stała pod biblioteką.

Spokojny ton jego głosu drażnił Granger, ale pozwoliła mu kontynuować.

– Nie chcesz chyba, by wszyscy zaczęli się teleportować w zamku, także lepiej zostaw dla siebie to co teraz usłyszysz. Wbrew twoim domysłom, nie jest to czarnomagiczna sztuczka. To tylko mały błąd w zabezpieczeniach szkoły, który uświadomiły mi skrzaty… Kilka słów za dużo i tak o to nauczyłem się znikać w iście skrzacim stylu – próbował zażartować, choć wyraz twarzy Hermiony nie zmienił się ani na chwilę.

– Nie pomyślałeś, że skoro są luki w zabezpieczeniu wypadałoby to zgłosić? – spytała ostro.

– Pomyślałem i miałem taki zamiar… Pod koniec roku. Na razie jest mi to niezbędne w unikaniu ciekawskich prefektów – powiedział złośliwie, a Granger zmrużyła oczy.

– Ktoś inny mógłby wpaść na ten sam pomysł i w szkole nagromadziłoby się od takich znikających uczniów – powiedziała ostro, nadal zła na Malfoya. – Jesteś skrajnie nieodpowiedzialny i gdyby ktoś się dowiedział… Przecież to złamanie regulaminu!

– Granger, czy ty się boisz, że mnie wyleją? – spytał bez zastanowienia.

Hermiona spojrzała się na niego zdziwiona i nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zła i rozkojarzona odwróciła się na pięcie i sięgnęła do klamki. Już miała ją dotknąć, gdy Malfoy położył dłoń na jej ramieniu. Odskoczyła od niego jak poparzona. Posłał jej słaby uśmiech i wyciągnął rękę.

– Jeżeli chcesz się stąd wynieść niezauważona, proponuje ten sam sposób, przez który się tutaj znalazłaś.

Szatynka kalkulowała w myślach, ile punktów regulaminu złamie decydując się na teleportację. Nie chciała wywoływać plotek swoim pojawieniem się w pokoju wspólnym Ślizgonów. Niechętnie dotknęła zimnej dłoni Malfoya i odwróciła wzrok. Jakaś część jej cieszyła się z tego obrotu sprawy. Szybko jednak zdusiła to w sobie, nie pozwalając na oddanie się tej przyjemności. Chwilę później znajdowali się na zimnym korytarzu.

– Skoro z własnej woli się ze mną teleportowałaś to możesz pozbawić się plakietki prefekta, mówiąc za dużo – szepnął.

Lodowaty wzrok Hermiony przeszył Ślizgona. Była wściekła na niego, że zaprowadził ją w kozi róg, a jeszcze bardziej była zła na siebie. Na korytarzu rozległ się stukot kroków. Oboje spojrzeli w kierunku, z którego dochodził hałas. Gdy szatynka odwróciła się w stronę Malfoya, ten puścił jej dłoń i zniknął w ciemności. Jeszcze przez długi czas czuła mrowienie w prawej ręce.



~✿~

Troszkę mnie nie było! Wybaczcie! Zamieszanie związane z końcem studiów dało się we znaki, ale teraz mam nadzieję na większą regularność postów. Dawajcie znać jak wam się podoba :)

4 komentarze:

  1. Te luki w zabezpieczeniach dają dużo nowych możliwości - jestem ciekawa jak Hermiona je wykorzysta :D jestem też ciekawa planu Malfoya I czy przełamie się i poprosi Hermione o pomoc :)
    Pozdrawiam
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że kontynuujesz opowiadanie. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć! Chcę doprowadzić opowieść do końca :D

      Usuń

Za każdy komentarz gorąco dziękuję ♥

Mia Land of Grafic