Kilka dni po Bożym Narodzeniu
Hermiona dostała list. Czekał na nią po powrocie z zimowego spaceru, na który
wybrała się z Ginny i Harrym. Nie kryła zdziwienia, gdy na swoim łóżku znalazła
niewielką kopertę. Niezgrabnie nakreślone litery nie przypomniały pisma żadnej
ze znanych jej osób. Zaciekawiona otworzył zawartość. Na jasnym pergaminie
zapisane było kilka zdań. Spojrzała na ich autora. Malfoy. Odetchnęła z
ulgą. Wybudził się. Ucieszyło ją to, że do niej napisał. Przez wiele dni nie
miała żadnych informacji. Zastanawiała się, czy nie napisać do Zabiniego, ale
ostatecznie odpuściła ten pomysł. Nie sądziła, że czarnoskóry Ślizgon w ogóle
zechciałby jej odpisać. Treść listu Draco była iście malfoyowska, co wywołało
niezrozumiały grymas na jej ustach. Przysiadła na skraju łóżka przyglądając się
wiadomości. Porozmawiajmy po przerwie. Uładzony ton jego słów
zastanawiał ją, choć nie mogła ukryć nadziei z jaką wiązała przyszłą rozmowę ze
Ślizgonem. Grymas przerodził się w cień uśmiechu. Gryfonka wrzuciła list na dno
swojego kufra, planując, kiedy napisze odpowiedź.
✿
Po wielu eliksirach, zabiegach i
zaklęciach, stan Malfoya poprawił się na tyle, że pod koniec świątecznej
przerwy mógł wrócić do domu. Razem z Pansy i Blaisem, udał się do Malfoy Manor,
by przez resztę wolnego towarzyszyć Narcyzie. Spędzili ten czas na graniu w
szachy czarodziejów, piciu Ognistej Whiskey i próbie dowiedzenia się czegoś
więcej o matce Zabiniego. Te kilka dni spędzonych w rodzinnej rezydencji
napawały Draco dziwnymi emocjami. Zaczął poważnie zastanawiać się nad
przeprowadzeniem swojej rodzicielki do przyjemniejszego miejsca. Chłód i zło,
które tkwiło w ścianach tego domu, niepokoiło Ślizgona. Czasami przemierzał
korytarze z miną strutego, pochłoniętego własnymi myślami.
–
Draco, może meczyk quidditcha? – zaproponował radośnie brunet pewnego
poranka.
Malfoy
spojrzał niechętnie na pogodę za oknem, ale widząc uśmiech na ustach
przyjaciela, skinął głową i dał się zaciągnąć na dwór. Zimny wiatr oplótł
sylwetkę obu Ślizgonów, ale Blaise nie wydawał się zrezygnowany, wręcz
przeciwnie. Obaj pochwycili miotły i wzbili się w powietrze. Blondyn odetchnął
głośno, wciągając lodowate powietrze przez nozdrza i jakby poruszony
przebudzoną na nowo pasją, poleciał za złotym zniczem.
W ferworze rywalizacji, zapomniał o
gnębiących go problemach i niepokojach. Kilka metrów nad ziemią czuł jakby ktoś
ściągał mu z ramion ogromny ciężar i pierwszy raz od dawna czuł ekscytację, a
nawet euforię, gdy po raz kolejny przechytrzył Blaise’a. Kiedy z powietrza
zobaczył ciemną plamkę kręcącą się po ogrodzie, skierował się w jej kierunku.
Pansy z niecierpliwością oczekiwała ich powrotu.
–
W końcu! – krzyknęła, gdy obaj znaleźli się obok niej. – Myślałam, że umrę z
nudów od opowieści twojego skrzat – zwróciła się z wyrzutem w stronę Draco.
–
Od dawna nie miał gości, daj mu się wygadać – zażartował brunet, obejmując ją
ramieniem.
–
Jesteś cały mokry, Blaise. Złaź ze mnie – obruszyła się dziewczyna, ale
pozwoliła poprowadzić się aż do drzwi.
✿
Do Hogwartu mieli wrócić dopiero za
tydzień, ale Hermiona już przygotowywała się do zajęć. Spędzała dużo czasu
czytając i pisząc zadane wypracowania. Zachęcała przyjaciół do tego samego, ale
zdecydowanie woleli trenować quidditcha niż siedzieć z nosem w książce. Czasami
szatynka obserwowała ich grę przez okno, a czasami czekała przy kominku, aż
wrócą przemoczeni śniegiem. Siadała wtedy na jednym z bordowych foteli i
wyciągała nogi, by ogrzały się od jaskrawych płomieni. Molly stawiała przed nią
gorącą czekoladę, a później znikała zajęta swoimi obowiązkami. W czasie przerwy
świątecznej Hermiona miała wiele czasu, by poukładać sobie w głowie wydarzenia
ostatnich tygodni. Oderwanie od Hogwartu pozwoliło jej się zdystansować i
spokojniej podejść do Malfoya oraz jego sekretów. W Norze, daleko od tego
wszystkiego, czuła się bezpieczna i beztroska. Nie czuła nieustannego
niepokoju, nie miała potrzeby ciągłego czuwania nad wszystkim. Tutaj nie była
prefektem naczelnym, nie musiała pilnować uczniów i spokoju w zamku. Dopiero
otoczona ciepłem domowego ogniska, pozwoliła sobie zwolnić i nacieszyć prostymi
sprawami – bliskością przyjaciół, smakiem wypieków Molly i zimową aurą za
oknem.
Hermiona poczuła powiew chłodu, a po
chwili do środka weszli jej przyjaciele. Z daleka widziała ich zaróżowione
policzki i uśmiechnięte twarze.
–
Następnym razem nie poddam się tak łatwo – odgrażała się Ginny, naciągając
Harry’emu czapkę na oczy.
–
Ej, uważaj na moje okulary!
–
Hej, Hermiono. Napisałaś już swój esej na eliksiry? – spytał Ron, osypując z
siebie biały puch.
Na
szatynkę spadło kilka zimnych kropel stopniałego śniegu.
–
Tak, skończyłam. Jak będę chciała iść pod prysznic to pójdę, nie kap na mnie! –
ostrzegła go ostrym spojrzeniem, choć na jej ustach widniał zadziorny uśmiech.
Wszyscy
rozsiedli się wokół kominka, susząc przemoczone skarpetki. Do późnego wieczora
wygrzewali się w salonie, grając w szachy czarodziejów i jedząc smakołyki.
✿
Przerwa świąteczna minęła szybciej
niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Niedawno uczniowie wyruszali do swoich domów,
a teraz już wracali do Hogwartu. Stacja przepełniona była sennymi
czarodziejami, gramolącymi się do przedziałów. Mina każdego z nich wyrażała
chęć powrotu do rodzinnych włości, by opychać się świątecznymi przysmakami.
Express Hogwart zabrzmiał donośnie na znak, że niedługo odjeżdża, co wyzwoliło
w niektórych nieznane dotąd pokłady energii. Trudno się temu dziwić, w końcu co
było gorszego od spóźnienia się na jedyny kurs do Hogwartu?
Hermiona wraz z przyjaciółmi
siedziała w przedziale. Oparta o szybę, przyglądała się zimowemu pejzażowi.
Ciepło pociągu kontrastowało z mrozem na zewnątrz, co wywołało w niej niemałą
ilość podziękowań wobec magicznego ogrzewania. Świadomość przyglądania się
naturze z bezpiecznego i ciepłego pociągu, dodawała jej uśmiechu. Od długiego
czasu nie przysłuchiwała się rozmowom przyjaciół, jednak jej zmysły wyostrzone
na dźwięk nazwiska pewnego Ślizgona, sprawiły, że odwróciła się gwałtownie w
stronę Rona.
–
Co mówiłeś? – spytała roztargniona.
–
O tym, że czeka nas mecz w lutym – odpowiedział trochę zbity z tropu.
–
Wcześniej.
–
Mówiłem, że widziałem Malfoya węszącego po korytarzu. Pewnie znowu coś knuję.
Hermiona
zastanowiła się nad jego słowami, ale nie dała po sobie poznać, że się
przejęła. Gdy chłopcy wrócili do swojej rozmowy, wymknęła się cicho i poszła
szukać Ślizgona.
–
Herm – szepnęła za nią rudowłosa Gryfonka – co się dzieje?
Granger
przełknęła głośno ślinę.
–
A co ma się dziać?
–
Przecież słyszałam jak pytałaś o Malfoya. Co jest? – dopytywała trochę
zaniepokojona.
Hermiona
zastanawiała się przez chwilę, co powiedzieć, ale świadoma, że stoją na
korytarzu, na którym każdy może je podsłuchać, złapała przyjaciółkę za rękę i
zaciągnęła na koniec wagonu. Nie bardzo wiedziała jak zacząć, więc zaczesała
niesforny kosmyk włosów i westchnęła głośno.
–
Nie chciałam mówić chłopakom, szczególnie Ronowi – zaczęła niepewna reakcji
Ginny – ale przed Świętami coś się wydarzyło i… jestem w to wmieszana i Malfoy
też. W sumie to nie tylko on, ale i Zabini, i Pansy...
–
W co możesz być wmieszana razem z bandą Ślizgonów? – zapytała zaskoczona i
spięta.
Ginny
zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś mocno zastanawiała, ale wyczekująco
patrzyła w oczy przyjaciółki. Hermiona cieszyła się w duchu, że młoda Weasley
nie jest tak wybuchowa jak jej starszy brat.
–
Malfoy miał wypadek i brała w tym udział – powiedziała krótko, ale pod ostrym
spojrzeniem przyjaciółki dodała – nie, nie, ja mu nic nie zrobiłam! Nie patrz
tak na mnie – wymamrotała Hermiona. – Można powiedzieć, że pojawiłam się w
nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. W każdym razie niewiele mogę na
ten temat mówić…
–
I dlatego niemal podskoczyłaś jak usłyszałaś nazwisko Malfoya? – dopytywała
dalej. – Grozi ci?
–
Oj, Ginny… Nie. Nikt mi nie grozi. Malfoy był w szpitalu i zastanawiałam się…
czy już z nim dobrze.
Rudowłosa
przyglądała się uważnie przyjaciółce, ale skinęła głową. Dotknęła jej ramienia,
jakby chciała dodać otuchy Hermionie i ruszyła do swojego przedziału,
zostawiając nieco zdziwioną prefekt naczelną. Szatynka stała przez chwilę w
miejscu, a później ściskając różdżkę w dłoni, poszła poszukać Ślizgona.
Znalazła go kierującego się do srebrno-zielonej
części pociągu. Gdy ją zauważył, przystanął na chwilę i przyglądał się jej w
skupieniu.
–
Szukałeś mnie? – spytała, rozbrajając ciszę wokół nich.
–
Tak – przyznał cicho, wskazując ręką pusty przedział, obok którego stał.
Zdziwiona
eleganckim gestem Hermiona, weszła do środka, zastanawiając się jakim cudem w
pociągu ostał się choć jeden wolny przedział. Draco usiadł naprzeciw Gryfonki i
chowając różdżkę zaczął mówić:
–
Zabini powiedział mi, że rozmawialiście. Teraz wiesz więcej niż chciałbym,
żebyś wiedziała, dlatego… – Westchnął, zabierając się do powiedzenia trudnych
słów – Dlatego chciałby, żebyś… Prosiłbym cię… żebyś nikomu o tym nie mówiła.
Widząc
jej skołowany wzrok, spojrzał w kierunku okna, jakby nie mógł znieść widoku jej
ciepłych tęczówek.
–
Nie chodzi mi tylko o bandę twoich… przyjaciół – ostatnie słowo powiedział,
jakby z obrzydzeniem – ale też o nauczycieli, dyrektorkę w szczególności.
–
Nie miałam zamiaru – odpowiedziała cierpko.
–
Świetnie. Skoro to sobie wyjaśniliśmy to idę do siebie – ogłosił uroczystym
tonem.
Zanim
wstał, Hermiona złapała go za skrawek szaty. Zdziwiony, pochwycił jej
spojrzenie, ale nie ruszył się z miejsca.
–
Jak się czujesz? – spytała, a jej ton wyrażał coś pomiędzy zatroskaniem a
gniewem.
–
Dobrze – odpowiedział krótko i zimno.
Znowu
wstał, ale prefekt jeszcze raz go zatrzymała. W jego jasnych tęczówkach widziała
zdziwienie. Teraz oboje stali naprzeciwko siebie. Dzieliło ich kilka
centymetrów, ale żadne z nich nie ruszyło się o krok. Patrzyli sobie prosto w
oczy, jakby mierząc się na spojrzenia. Kto pierwszy mrugnie, przegrywa.
–
Wiem jak to jest pakować się w rzeczy, które nas przerastają. Poproś o pomoc
mocniejszych od siebie. Możesz uchronić matkę, skończyć Hogwart, a jako auror…
– nie dokończyła.
–
Jeżeli będę potrzebował rady od Panny Wiem-To-Wszystko na pewno się zgłoszę –
wycedził i wyminął Gryfonkę.
Znajdował
się po drugiej stronie długiego korytarza, gdy rozdrażniona Hermiona krzyknęła
za nim:
–
Też się cieszę, że cię widzę w kawałku, Malfoy.
Gdyby
ton jej głosu mógł wyrządzić jakąkolwiek krzywdę, silne ramiona Ślizgona
pokryte byłyby tysiącem ostrych jak brzytwa igiełek. Hermiona obróciła się na
pięcie, strasząc wzrokiem wścibskich uczniów i wróciła do swoich przyjaciół.
Idąc żwawo między przedziałami, próbowała odgonić swoje myśli od intensywnego
spojrzenia szarych oczu Malfoya.
✿
Hogwart przywitał ich obfitą ucztą i
gwarem rozmów. Przy stole nauczycielskim panowała radosna atmosfera. Hermiona
widziała radosne rozmowy Slughorna z McGonagall. Gdy Gryfonka zasiadła do
stołu, wydawało się jej, że dyrektorka bacznie się jej przygląda.
Po posiłku Harry, Ron i Ginny
ruszyli do pokoju wspólnego, a Hermiona na swój pierwszy obchód w nowym
semestrze. Co chwilę wpadała na uczniów wracających z uczty, ale nie miała serca,
by wlepiać nagany za ociąganie się. Szła spokojnym krokiem, uważnie lustrując
korytarze, choć nie spodziewała się zobaczyć niczego konkretnego. W pewnej
chwili zza rogu wyszedł Zabini. O dziwo, nie zignorował jej, a wręcz
przeciwnie. Dziarsko zmierzał w jej kierunku. Miał lekko rozbawioną minę.
–
Co to za pochmurna mina? – zagaił rozmowę – Czyżby i w ciebie Malfoy cisnął
parę błyskawic?
Granger
spojrzała na niego spode łba, krzyżując ręce. Mina Ślizgona pozostała
niewzruszona, mimo niezadowolonego grymasu Hermiony.
–
Patrolujesz korytarze czy szukasz guza, Zabini ? – spytała ostro.
–
Ani to, ani to – skwitował. – Chciałem pogadać. Po przyjacielsku – dodał
uśmiechając się głupio.
–
Wyglądam jak Pansy, durniu?
–
Co ty taka ostra? – odciął się.
–
Co ty taki wyluzowany? Jak ostatnio się widzieliśmy, omal nie wyzionąłeś ducha
– odparowała, wymijając Ślizgona.
Blaise
nie wycofał się jednak, zaczął iść obok Gryfonki, układając w myślach słowa,
które chciał powiedzieć.
–
Draco niczego się nie nauczył po ostatnim wypadku. Znowu coś kombinuje, choć
nie mówi mi wszystkiego, jakby w obawie, że go powstrzymam. Co rzecz jasna, bym
uczynił – dodał pod gniewnym spojrzeniem prefekt naczelnej. – Sęk w tym, że
niewiele mi mówi, więc ciężej mi go od tego odwieść.
–
A co mi do tego?
–
Jesteś najmądrzejszą czaro… – zamilknął, gdy ostre spojrzenie przeszyło go po raz
kolejny. – Liczyłem, że ktoś tak rozważny jak ty, zdoła go przekonać, żeby
darował sobie eskapady, przynajmniej do zakończenia roku – przyznał cicho,
kierując swój wzrok w mglistą ciemność korytarza.
–
Z całym szacunkiem, ale naprawdę wątpię, żeby chciał mnie wysłuchać,
szczególnie po dzisiejszym incydencie – powiedziała sucho, wspinając się po
schodach.
–
Czyli się spotkaliście? – zainteresował się Ślizgon. – Tak myślałem. Draco
wrócił jakiś dziwny, zamyślony… Wiesz, nie chciałem ci tego mówić wcześniej,
ale skoro i tak jestem na czarnej liście Malfoya… Wiele nie zaryzykuję
wyjawiając ten fakt. Może doda ci to skrzydeł w walce z tym upartym gnojkiem –
oznajmił tajemniczo.
–
To znaczy?
Ciekawość
zakiełkowała w sercu Hermiony. Co takiego mógł powiedzieć jej Ślizgon?
Spojrzała się w jego stronę, wyczekując, co takiego powie. Zabini przystanął
przy schodach prowadzących do lochów i skierował głowę w jej kierunku.
–
Widzisz, to nie ja wpadłem na pomysł, żeby tamtego dnia ściągnąć cię do ratowania
Malfoya. To on tego chciał.
Granger
zamurowało, a zanim się ocknęła, Ślizgona już nie było. Kolejne pytania zaczęły
rodzić się w głowie Hermiony jedno po drugim. Na żadne nie znalazła odpowiedzi.
~✿✿✿~
Witajcie kochani! Oto kolejny rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Koniecznie zostawcie swoje opinie w komentarzach!~ Do następnego
Całkiem dobry rozdział. Masz kilka błędów zjadasz końcówki i w powtarzaniu się słów np. Wiele nie zaryzykuję wyjawiając ci to. Może doda ci to skrzydeł w walce z tym upartym gnojkiem - Ci to zdanie po zdaniu. Próbuj zamieniać :)
OdpowiedzUsuńAle co do całej fabuły. Przeczytałam w dwa dni całość i czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że rozwiniesz wątek bardziej. Podobają mi się twoje opisy sytuacji i nastrojów, są dopracowane do tego stopnia, że w głowie tworzy się wręcz obraz co się dzieje, gratuluję :)
Postać Hermiony, która wtrąca się we wszystko, wszystkiego szuka w bibliotece tak taką ją znamy nawet bardzo dobrze, ale czy nie prędzej skłamałaby Ginny niż mówiła półsłówkami? Draco, który załatwi wszystko sam, chroni matkę i nad wszystko wie lepiej co ma robić niż inni otaczający go ludzie - genialnie pokazana postać.
Podoba mi się również to, że nie skupiasz się tylko na jednym bohaterze, ale opisujesz co dzieje się równocześnie u obydwojga.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę weny :)
Bardzo dziękuję za wyłapanie tych błędów! Będę bardziej uważna :D
UsuńNa miejscu Hermiony chyba już bym odpuściła - tyle wysiłku i stresu a żadnej wdzięczności, ja wiem ze to Malfoy ale chyba już mialabym dość. Choć skoro dowiedziała się że to on chciał by ją wezwać, pewnie będzie chciała wiedzieć czemu, w koncu musi poznać odpowiedzi? ;)
OdpowiedzUsuńhttps://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
Chyba zgubą Hermiony zawsze było jej dobre serce... Dziękuję za komentarz!
Usuń