piątek, 22 maja 2020

Rozdział 19


            Kilka dni po Bożym Narodzeniu Hermiona dostała list. Czekał na nią po powrocie z zimowego spaceru, na który wybrała się z Ginny i Harrym. Nie kryła zdziwienia, gdy na swoim łóżku znalazła niewielką kopertę. Niezgrabnie nakreślone litery nie przypomniały pisma żadnej ze znanych jej osób. Zaciekawiona otworzył zawartość. Na jasnym pergaminie zapisane było kilka zdań. Spojrzała na ich autora. Malfoy. Odetchnęła z ulgą. Wybudził się. Ucieszyło ją to, że do niej napisał. Przez wiele dni nie miała żadnych informacji. Zastanawiała się, czy nie napisać do Zabiniego, ale ostatecznie odpuściła ten pomysł. Nie sądziła, że czarnoskóry Ślizgon w ogóle zechciałby jej odpisać. Treść listu Draco była iście malfoyowska, co wywołało niezrozumiały grymas na jej ustach. Przysiadła na skraju łóżka przyglądając się wiadomości. Porozmawiajmy po przerwie. Uładzony ton jego słów zastanawiał ją, choć nie mogła ukryć nadziei z jaką wiązała przyszłą rozmowę ze Ślizgonem. Grymas przerodził się w cień uśmiechu. Gryfonka wrzuciła list na dno swojego kufra, planując, kiedy napisze odpowiedź.

            Po wielu eliksirach, zabiegach i zaklęciach, stan Malfoya poprawił się na tyle, że pod koniec świątecznej przerwy mógł wrócić do domu. Razem z Pansy i Blaisem, udał się do Malfoy Manor, by przez resztę wolnego towarzyszyć Narcyzie. Spędzili ten czas na graniu w szachy czarodziejów, piciu Ognistej Whiskey i próbie dowiedzenia się czegoś więcej o matce Zabiniego. Te kilka dni spędzonych w rodzinnej rezydencji napawały Draco dziwnymi emocjami. Zaczął poważnie zastanawiać się nad przeprowadzeniem swojej rodzicielki do przyjemniejszego miejsca. Chłód i zło, które tkwiło w ścianach tego domu, niepokoiło Ślizgona. Czasami przemierzał korytarze z miną strutego, pochłoniętego własnymi myślami.
– Draco, może meczyk quidditcha? – zaproponował radośnie brunet pewnego poranka.
Malfoy spojrzał niechętnie na pogodę za oknem, ale widząc uśmiech na ustach przyjaciela, skinął głową i dał się zaciągnąć na dwór. Zimny wiatr oplótł sylwetkę obu Ślizgonów, ale Blaise nie wydawał się zrezygnowany, wręcz przeciwnie. Obaj pochwycili miotły i wzbili się w powietrze. Blondyn odetchnął głośno, wciągając lodowate powietrze przez nozdrza i jakby poruszony przebudzoną na nowo pasją, poleciał za złotym zniczem.
            W ferworze rywalizacji, zapomniał o gnębiących go problemach i niepokojach. Kilka metrów nad ziemią czuł jakby ktoś ściągał mu z ramion ogromny ciężar i pierwszy raz od dawna czuł ekscytację, a nawet euforię, gdy po raz kolejny przechytrzył Blaise’a. Kiedy z powietrza zobaczył ciemną plamkę kręcącą się po ogrodzie, skierował się w jej kierunku. Pansy z niecierpliwością oczekiwała ich powrotu.
– W końcu! – krzyknęła, gdy obaj znaleźli się obok niej. – Myślałam, że umrę z nudów od opowieści twojego skrzat – zwróciła się z wyrzutem w stronę Draco.
– Od dawna nie miał gości, daj mu się wygadać – zażartował brunet, obejmując ją ramieniem.
– Jesteś cały mokry, Blaise. Złaź ze mnie – obruszyła się dziewczyna, ale pozwoliła poprowadzić się aż do drzwi.
            Do Hogwartu mieli wrócić dopiero za tydzień, ale Hermiona już przygotowywała się do zajęć. Spędzała dużo czasu czytając i pisząc zadane wypracowania. Zachęcała przyjaciół do tego samego, ale zdecydowanie woleli trenować quidditcha niż siedzieć z nosem w książce. Czasami szatynka obserwowała ich grę przez okno, a czasami czekała przy kominku, aż wrócą przemoczeni śniegiem. Siadała wtedy na jednym z bordowych foteli i wyciągała nogi, by ogrzały się od jaskrawych płomieni. Molly stawiała przed nią gorącą czekoladę, a później znikała zajęta swoimi obowiązkami. W czasie przerwy świątecznej Hermiona miała wiele czasu, by poukładać sobie w głowie wydarzenia ostatnich tygodni. Oderwanie od Hogwartu pozwoliło jej się zdystansować i spokojniej podejść do Malfoya oraz jego sekretów. W Norze, daleko od tego wszystkiego, czuła się bezpieczna i beztroska. Nie czuła nieustannego niepokoju, nie miała potrzeby ciągłego czuwania nad wszystkim. Tutaj nie była prefektem naczelnym, nie musiała pilnować uczniów i spokoju w zamku. Dopiero otoczona ciepłem domowego ogniska, pozwoliła sobie zwolnić i nacieszyć prostymi sprawami – bliskością przyjaciół, smakiem wypieków Molly i zimową aurą za oknem.
            Hermiona poczuła powiew chłodu, a po chwili do środka weszli jej przyjaciele. Z daleka widziała ich zaróżowione policzki i uśmiechnięte twarze.
– Następnym razem nie poddam się tak łatwo – odgrażała się Ginny, naciągając Harry’emu czapkę na oczy.
– Ej, uważaj na moje okulary!
– Hej, Hermiono. Napisałaś już swój esej na eliksiry? – spytał Ron, osypując z siebie biały puch.
Na szatynkę spadło kilka zimnych kropel stopniałego śniegu.
– Tak, skończyłam. Jak będę chciała iść pod prysznic to pójdę, nie kap na mnie! – ostrzegła go ostrym spojrzeniem, choć na jej ustach widniał zadziorny uśmiech.
Wszyscy rozsiedli się wokół kominka, susząc przemoczone skarpetki. Do późnego wieczora wygrzewali się w salonie, grając w szachy czarodziejów i jedząc smakołyki.
            Przerwa świąteczna minęła szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Niedawno uczniowie wyruszali do swoich domów, a teraz już wracali do Hogwartu. Stacja przepełniona była sennymi czarodziejami, gramolącymi się do przedziałów. Mina każdego z nich wyrażała chęć powrotu do rodzinnych włości, by opychać się świątecznymi przysmakami. Express Hogwart zabrzmiał donośnie na znak, że niedługo odjeżdża, co wyzwoliło w niektórych nieznane dotąd pokłady energii. Trudno się temu dziwić, w końcu co było gorszego od spóźnienia się na jedyny kurs do Hogwartu?
            Hermiona wraz z przyjaciółmi siedziała w przedziale. Oparta o szybę, przyglądała się zimowemu pejzażowi. Ciepło pociągu kontrastowało z mrozem na zewnątrz, co wywołało w niej niemałą ilość podziękowań wobec magicznego ogrzewania. Świadomość przyglądania się naturze z bezpiecznego i ciepłego pociągu, dodawała jej uśmiechu. Od długiego czasu nie przysłuchiwała się rozmowom przyjaciół, jednak jej zmysły wyostrzone na dźwięk nazwiska pewnego Ślizgona, sprawiły, że odwróciła się gwałtownie w stronę Rona.
– Co mówiłeś? – spytała roztargniona.
– O tym, że czeka nas mecz w lutym – odpowiedział trochę zbity z tropu.
– Wcześniej.
– Mówiłem, że widziałem Malfoya węszącego po korytarzu. Pewnie znowu coś knuję.
Hermiona zastanowiła się nad jego słowami, ale nie dała po sobie poznać, że się przejęła. Gdy chłopcy wrócili do swojej rozmowy, wymknęła się cicho i poszła szukać Ślizgona.
– Herm – szepnęła za nią rudowłosa Gryfonka – co się dzieje?
Granger przełknęła głośno ślinę.
– A co ma się dziać?
– Przecież słyszałam jak pytałaś o Malfoya. Co jest? – dopytywała trochę zaniepokojona.
Hermiona zastanawiała się przez chwilę, co powiedzieć, ale świadoma, że stoją na korytarzu, na którym każdy może je podsłuchać, złapała przyjaciółkę za rękę i zaciągnęła na koniec wagonu. Nie bardzo wiedziała jak zacząć, więc zaczesała niesforny kosmyk włosów i westchnęła głośno.
– Nie chciałam mówić chłopakom, szczególnie Ronowi – zaczęła niepewna reakcji Ginny – ale przed Świętami coś się wydarzyło i… jestem w to wmieszana i Malfoy też. W sumie to nie tylko on, ale i Zabini, i Pansy...
– W co możesz być wmieszana razem z bandą Ślizgonów? – zapytała zaskoczona i spięta.
Ginny zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś mocno zastanawiała, ale wyczekująco patrzyła w oczy przyjaciółki. Hermiona cieszyła się w duchu, że młoda Weasley nie jest tak wybuchowa jak jej starszy brat.
– Malfoy miał wypadek i brała w tym udział – powiedziała krótko, ale pod ostrym spojrzeniem przyjaciółki dodała – nie, nie, ja mu nic nie zrobiłam! Nie patrz tak na mnie – wymamrotała Hermiona. – Można powiedzieć, że pojawiłam się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. W każdym razie niewiele mogę na ten temat mówić…
– I dlatego niemal podskoczyłaś jak usłyszałaś nazwisko Malfoya? – dopytywała dalej. – Grozi ci?
– Oj, Ginny… Nie. Nikt mi nie grozi. Malfoy był w szpitalu i zastanawiałam się… czy już z nim dobrze.
Rudowłosa przyglądała się uważnie przyjaciółce, ale skinęła głową. Dotknęła jej ramienia, jakby chciała dodać otuchy Hermionie i ruszyła do swojego przedziału, zostawiając nieco zdziwioną prefekt naczelną. Szatynka stała przez chwilę w miejscu, a później ściskając różdżkę w dłoni, poszła poszukać Ślizgona.
            Znalazła go kierującego się do srebrno-zielonej części pociągu. Gdy ją zauważył, przystanął na chwilę i przyglądał się jej w skupieniu.
– Szukałeś mnie? – spytała, rozbrajając ciszę wokół nich.
– Tak – przyznał cicho, wskazując ręką pusty przedział, obok którego stał.
Zdziwiona eleganckim gestem Hermiona, weszła do środka, zastanawiając się jakim cudem w pociągu ostał się choć jeden wolny przedział. Draco usiadł naprzeciw Gryfonki i chowając różdżkę zaczął mówić:
– Zabini powiedział mi, że rozmawialiście. Teraz wiesz więcej niż chciałbym, żebyś wiedziała, dlatego… – Westchnął, zabierając się do powiedzenia trudnych słów – Dlatego chciałby, żebyś… Prosiłbym cię… żebyś nikomu o tym nie mówiła.
Widząc jej skołowany wzrok, spojrzał w kierunku okna, jakby nie mógł znieść widoku jej ciepłych tęczówek.
– Nie chodzi mi tylko o bandę twoich… przyjaciół – ostatnie słowo powiedział, jakby z obrzydzeniem – ale też o nauczycieli, dyrektorkę w szczególności.
– Nie miałam zamiaru – odpowiedziała cierpko.
– Świetnie. Skoro to sobie wyjaśniliśmy to idę do siebie – ogłosił uroczystym tonem.
Zanim wstał, Hermiona złapała go za skrawek szaty. Zdziwiony, pochwycił jej spojrzenie, ale nie ruszył się z miejsca.
– Jak się czujesz? – spytała, a jej ton wyrażał coś pomiędzy zatroskaniem a gniewem.
– Dobrze – odpowiedział krótko i zimno.
Znowu wstał, ale prefekt jeszcze raz go zatrzymała. W jego jasnych tęczówkach widziała zdziwienie. Teraz oboje stali naprzeciwko siebie. Dzieliło ich kilka centymetrów, ale żadne z nich nie ruszyło się o krok. Patrzyli sobie prosto w oczy, jakby mierząc się na spojrzenia. Kto pierwszy mrugnie, przegrywa.
– Wiem jak to jest pakować się w rzeczy, które nas przerastają. Poproś o pomoc mocniejszych od siebie. Możesz uchronić matkę, skończyć Hogwart, a jako auror… – nie dokończyła.
– Jeżeli będę potrzebował rady od Panny Wiem-To-Wszystko na pewno się zgłoszę – wycedził i wyminął Gryfonkę.
Znajdował się po drugiej stronie długiego korytarza, gdy rozdrażniona Hermiona krzyknęła za nim:
– Też się cieszę, że cię widzę w kawałku, Malfoy.
Gdyby ton jej głosu mógł wyrządzić jakąkolwiek krzywdę, silne ramiona Ślizgona pokryte byłyby tysiącem ostrych jak brzytwa igiełek. Hermiona obróciła się na pięcie, strasząc wzrokiem wścibskich uczniów i wróciła do swoich przyjaciół. Idąc żwawo między przedziałami, próbowała odgonić swoje myśli od intensywnego spojrzenia szarych oczu Malfoya.
            Hogwart przywitał ich obfitą ucztą i gwarem rozmów. Przy stole nauczycielskim panowała radosna atmosfera. Hermiona widziała radosne rozmowy Slughorna z McGonagall. Gdy Gryfonka zasiadła do stołu, wydawało się jej, że dyrektorka bacznie się jej przygląda.
            Po posiłku Harry, Ron i Ginny ruszyli do pokoju wspólnego, a Hermiona na swój pierwszy obchód w nowym semestrze. Co chwilę wpadała na uczniów wracających z uczty, ale nie miała serca, by wlepiać nagany za ociąganie się. Szła spokojnym krokiem, uważnie lustrując korytarze, choć nie spodziewała się zobaczyć niczego konkretnego. W pewnej chwili zza rogu wyszedł Zabini. O dziwo, nie zignorował jej, a wręcz przeciwnie. Dziarsko zmierzał w jej kierunku. Miał lekko rozbawioną minę.
– Co to za pochmurna mina? – zagaił rozmowę – Czyżby i w ciebie Malfoy cisnął parę błyskawic?
Granger spojrzała na niego spode łba, krzyżując ręce. Mina Ślizgona pozostała niewzruszona, mimo niezadowolonego grymasu Hermiony.
– Patrolujesz korytarze czy szukasz guza, Zabini ? – spytała ostro.
– Ani to, ani to – skwitował. – Chciałem pogadać. Po przyjacielsku – dodał uśmiechając się głupio.
– Wyglądam jak Pansy, durniu?
– Co ty taka ostra? – odciął się.
– Co ty taki wyluzowany? Jak ostatnio się widzieliśmy, omal nie wyzionąłeś ducha – odparowała, wymijając Ślizgona.
Blaise nie wycofał się jednak, zaczął iść obok Gryfonki, układając w myślach słowa, które chciał powiedzieć.
– Draco niczego się nie nauczył po ostatnim wypadku. Znowu coś kombinuje, choć nie mówi mi wszystkiego, jakby w obawie, że go powstrzymam. Co rzecz jasna, bym uczynił – dodał pod gniewnym spojrzeniem prefekt naczelnej. – Sęk w tym, że niewiele mi mówi, więc ciężej mi go od tego odwieść.
– A co mi do tego?
– Jesteś najmądrzejszą czaro… – zamilknął, gdy ostre spojrzenie przeszyło go po raz kolejny. – Liczyłem, że ktoś tak rozważny jak ty, zdoła go przekonać, żeby darował sobie eskapady, przynajmniej do zakończenia roku – przyznał cicho, kierując swój wzrok w mglistą ciemność korytarza.
– Z całym szacunkiem, ale naprawdę wątpię, żeby chciał mnie wysłuchać, szczególnie po dzisiejszym incydencie – powiedziała sucho, wspinając się po schodach.
– Czyli się spotkaliście? – zainteresował się Ślizgon. – Tak myślałem. Draco wrócił jakiś dziwny, zamyślony… Wiesz, nie chciałem ci tego mówić wcześniej, ale skoro i tak jestem na czarnej liście Malfoya… Wiele nie zaryzykuję wyjawiając ten fakt. Może doda ci to skrzydeł w walce z tym upartym gnojkiem – oznajmił tajemniczo.
– To znaczy?
Ciekawość zakiełkowała w sercu Hermiony. Co takiego mógł powiedzieć jej Ślizgon? Spojrzała się w jego stronę, wyczekując, co takiego powie. Zabini przystanął przy schodach prowadzących do lochów i skierował głowę w jej kierunku.
– Widzisz, to nie ja wpadłem na pomysł, żeby tamtego dnia ściągnąć cię do ratowania Malfoya. To on tego chciał.
Granger zamurowało, a zanim się ocknęła, Ślizgona już nie było. Kolejne pytania zaczęły rodzić się w głowie Hermiony jedno po drugim. Na żadne nie znalazła odpowiedzi. 

~✿~

Witajcie kochani! Oto kolejny rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Koniecznie zostawcie swoje opinie w komentarzach!~ Do następnego

4 komentarze:

  1. Całkiem dobry rozdział. Masz kilka błędów zjadasz końcówki i w powtarzaniu się słów np. Wiele nie zaryzykuję wyjawiając ci to. Może doda ci to skrzydeł w walce z tym upartym gnojkiem - Ci to zdanie po zdaniu. Próbuj zamieniać :)
    Ale co do całej fabuły. Przeczytałam w dwa dni całość i czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że rozwiniesz wątek bardziej. Podobają mi się twoje opisy sytuacji i nastrojów, są dopracowane do tego stopnia, że w głowie tworzy się wręcz obraz co się dzieje, gratuluję :)
    Postać Hermiony, która wtrąca się we wszystko, wszystkiego szuka w bibliotece tak taką ją znamy nawet bardzo dobrze, ale czy nie prędzej skłamałaby Ginny niż mówiła półsłówkami? Draco, który załatwi wszystko sam, chroni matkę i nad wszystko wie lepiej co ma robić niż inni otaczający go ludzie - genialnie pokazana postać.
    Podoba mi się również to, że nie skupiasz się tylko na jednym bohaterze, ale opisujesz co dzieje się równocześnie u obydwojga.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wyłapanie tych błędów! Będę bardziej uważna :D

      Usuń
  2. Na miejscu Hermiony chyba już bym odpuściła - tyle wysiłku i stresu a żadnej wdzięczności, ja wiem ze to Malfoy ale chyba już mialabym dość. Choć skoro dowiedziała się że to on chciał by ją wezwać, pewnie będzie chciała wiedzieć czemu, w koncu musi poznać odpowiedzi? ;)

    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zgubą Hermiony zawsze było jej dobre serce... Dziękuję za komentarz!

      Usuń

Za każdy komentarz gorąco dziękuję ♥

Mia Land of Grafic