sobota, 9 maja 2020

Miniaturka 7 ,,Coś mojego''


            Jedna przecznica dzieliła Hermionę od baru. Jej plany na wieczór były proste i niezobowiązujące – dobra książka, herbata i kot na kolanach. Wszystko legło w gruzach za sprawą pewnej czarownicy. Nie sądziła, że da się wpakować w imprezę, a jednak szła teraz nowojorską ulicą zmierzając do celu swojej destynacji – Kociołka Czarownicy. Nieprzypadkowa nazwa wiązała się z ekskluzywnym klubem dla czarodziejów, do którego zaproszenie dostała od swojej przyjaciółki Ginny. Odkąd najmłodsza latorośl Weasleyów wkroczyła na ścieżkę Quidditcha, często z braku lepszego miejsca chadzała z członkami drużyny do różnych mniej lub bardziej znanych pubów i miejscówek. Tym razem na swoją towarzyszkę wybrała najlepszą przyjaciółkę, ku, a jakżeby inaczej, niezadowoleniu Hermiony. Lubiąca żywioł i zabawę Ginny nie odmawiała sobie ani imprez, ani alkoholu, choć zdecydowanie nie była jedną z tych dziewczyn na imprezach. Granger była jej przeciwieństwem – wolała towarzystwo opasłych tomów, pergaminu i wiecznego pióra. Nie było to zaskoczeniem dla nikogo, kto naprawdę znał byłą Gryfonkę. Nie można więc pozbyć się podziwu dla wytrwałości panny Weasley w namawianiu przyjaciół na wspólne imprezowanie. W końcu jeszcze nikt nie zwariował od odrobiny zabawy…
            Hermiona zastała przyjaciółkę przy barze popijającą fluorescencyjną ciecz w kieliszku o zwariowanych kształtach. Cała Ginny, przemknęło przez myśl szatynce.
– A kogo my tu mamy? – spytała starsza z kobiet.
W jej głosie dało się wyczuć nutkę ironii.
– Najlepszą rozgrywającą sezonu! – wykrzyczała radośnie Ginny, obdarzając przyjaciółkę ciepłym uśmiechem.
Hermiona przysiadła się do młodej kobiety i zamówiła martini. Barman odpowiedział jej tylko skinieniem głowy, a po chwili przed jej oczami pojawił się drink. Wzrok Hermiony zatrzymał się na chwilę na obracającej się w kółko parasolce, której intensywny fioletowy kolor niemal wypalał jej oczy.
– Parasolka oddaje twoje samopoczucie – skwitowała Ginny.
Hermiona zmarszczyła brwi, ale przez dłuższą chwilę milczała. Czy to tylko zaczepka?
– Oj, Hermiona, wyduś to z siebie.
– O czym ty mówisz? – Kobieta zdawała się zdezorientowana.
– Słyszałam, co się wydarzyło w tamtym tygodniu – zaczęła powoli rudowłosa. – Jak dla mnie masz pełne prawo to zgłosić. Przełożony czy nie, są jakieś granice. Od dawna było mówione, że Malfoy znowu wrócił do korzeni i – uciszyła przyjaciółkę gestem ręki – jakkolwiek serdeczne macie ,,kontakty’’, nie powinien wtykać nosa w nie swoje sprawy.
– Po prostu mnie zaskoczył… – zaczęła, ale niedane było jej skończyć.
– Serio? Po prostu mnie zaskoczył… Hermiono, miałaś pełne prawo poczuć się źle, a nawet powiem więcej. Miałaś prawo dać mu w mordę, jak za dawnych szkolnych lat! – krzyknęła triumfalnie. – Nie powinien wtykać nosa w nie swoje sprawy, choćby nie wiem jak dobre miał intencje. Koniec i basta. Pracujecie ze sobą – wyartykułowała ostatnie zdanie. – To nie czyni was przyjaciółmi.
– On naprawdę się zmienił, a ja nie jestem nastolatką, by za byle co nabijać komuś śliwę. Na litość Merlina!
– Nie wycieraj sobie gę… buźki – szybko poprawiła się Ginny – Merlinem, tylko postaw sprawy jasno. Czy wasza relacja przerodziła się w coś więcej skoro skłonna jesteś bronić tego gada?
To pytanie zmroziło Hermione. Nie dlatego, że miała coś do ukrycia, ale dlatego, że sama nigdy się nad tym nie zastanawiała. Jej współpraca z Draco Malfoyem była czysto biznesowa, ale ostatnio… coś się zmieniło. Zaczęła cieszyć się na ich wspólne wyprawy, oczywiście dotyczące spraw Ministerstwa Magii, zaczęła z radością szykować swoje obiady do pracy, które zawsze zjadali razem, a nawet czuła lekką ekscytację na myśl o poniedziałku. Zupełnie nieuświadomiona radość z przebywania ze swoim szkolnym wrogiem. Oczywiście początki ich przymusowej współpracy nie były łatwe, często darli koty, a jak trzeba było to i całe stadko, ale po kilku miesiącach ,,docierania się’’ doszli do wielu kompromisów.
– Pracujemy razem. Jedyne w co mogła się przerodzić ta relacja to w przyjazne partnerstwo. 
Ginny nie dała się zwieść. Spojrzała powątpiewająco na przyjaciółkę, a później z uśmiechem skinęła na barmana i poprosiła jeszcze raz to samo.
- Miej swoje sekrety, Hermiono, ale któregoś dnia i tak wyciągnę z ciebie wszystko – powiedziała i puściła oko do swojej przyjaciółki. ­– A teraz toast i pójdziemy w bardziej kameralne miejsce pubu ­– ogłosiła Ginny, stukając w kieliszek Hermiony, a w następnej sekundzie szły w głąb klubu.
Im szły głębiej, tym ciemniej robiło się wokół nich. Ten mrok trwał przez kilka minut, aż wyszły na rozświetloną salę z wygodnymi fotelami i kanapami. Na parkiecie tańczyło kilka osób, a muzyka ulatywała z magicznych głośników. Hermiona nie rozpoznała nikogo z czarodziejów i nawet ją to ucieszyło. Nie miała ochoty na szkolne wspominki, ani na pijackie opowieści. Przyjaciółki usiadły w rogu sali tak, że miały widok na parkiet. Ich drinki już na nie czekały, co Ginny skwitowała delikatnym uśmiechem aprobaty. Granger rozsiadła się wygodnie i pierwszy raz tego wieczoru, odetchnęła głęboko. Nie chciała tego przyznać, ale tego jej było trzeba.
– Harry nie tęskni za swoją narzeczoną? – spytała zadziornie szatynka.
– Niech się natęskni, bo jak skończy się sezon będzie mnie miał całkowicie dość! ­– zaśmiała się Ginny. – Przebąkiwał coś o ślubie… Kto wie, może tego lata za niego wyjdę! To nie będzie huczna uroczystość… Raczej coś kameralnego… Może w Muszelce? O ile Fleur mnie nie pogoni – wyznała.
- Oj, na pewno nie gniewa się tak długo – zapewniła przyjaciółkę Hermiona, upijając łyk napoju.
Na chwilę zapadła cisza. Nie krępowała żadnej z nich, skupione były na swoich własnych rozmyślaniach, choć cieszyły się z obecności drugiej osoby. To ten komfortowy rodzaj ciszy między dwojgiem życzliwych sobie ludzi, który koi, uspokaja, ale nigdy nie ciąży. Hermiona pochłonięta myślami o Malfoy’u nie mogła ukryć swojego zdziwienia, gdy obiekt jej rozmyślań zmaterializował się kilka kroków przed nią. Szedł żwawo przez parkiet, kierując się do stolika naprzeciwko, przy którym siedział nie kto inny jak stary znajomy – Blaise Zabini. Draco przywitał się z nim radosnym uściskiem dłoni. Od razu przystąpili do rozmowy, jakby świat obok ich nie istniał. Ginny wyłapała intensywne spojrzenie przyjaciółki i odwróciła się, by dowiedzieć się na kogo tak usilnie spogląda Hermiona.
– Czy on cię śledzi? – spytała, nie bez wyrzutów, Weasley.
– Oszalałaś? – Hermiona przewróciła oczami.  – Zbieg okoliczności, świat czarodziejów jest mały jak widać.
– Oho, w to to nie uwierzę, moja droga.  
Powiedziała to trochę za głośno, bo dwaj mężczyźni utkwili w niej wzrok, a później mimowolnie obdarzyli nim Hermione. Malfoy od razu wstał, nieco speszony tym niespodziewanym spotkaniem, i podszedł do kobiet.
– Witaj, Hermiono – powiedział uśmiechając się do niej na tyle ciepło, na ile potrafi czystejkrwi Malfoy. – To mój przyjaciel Blaise ­– wskazał na swojego towarzysza i zaraz zapytał – czy nie miałybyście nic przeciwko, gdybyśmy się dosiedli?
Spojrzenie Ginny było wymowne i bynajmniej nie zapraszające, ale Hermiona je zignorowała i odwzajemniając uśmiech, skinieniem głowy wskazała mężczyznom miejsca. Z początku nieco niezręczna rozmowa przerodziła się w żywą i radosną dyskusję o wszystkim i o niczym, a po kolejnych kieliszkach alkoholu, zdecydowanie kierowała się ku coraz większym abstrakcjom.
– Przy tej piosence koniecznie musimy was wyciągnąć na parkiet – widząc odmowę ze strony Hermiony, Malfoy szybko dodał – i nie chcę słyszeć ,,nie’’.
Blaise sprytnie wykręcił się z tańczenia, co Ginny przyjęła z niemałą ulgą. Po takiej ilości alkoholu nie miała siły wstać, a co dopiero tańczyć. Zabini jak rasowy dżentelman zaproponował Weasley odprowadzenie pod drzwi jej hotelu, który znajdował się niemal na tej samej ulicy. W tym czasie Draco i Hermiona kołysali się do spokojnej melodii. Granger, która wypiła zdecydowanie mniej od swojej przyjaciółki, czuła delikatne działanie alkoholu. Pod wpływem drinków zrobiła się spokojniejsza i bardziej rozluźniona. Zaczęła pozwalać sobie na większą bezpośredniość, a maska twardzielki powoli opadała. Sam Malfoy nie odczuwał żadnych konsekwencji wypicia kilku szklanek Ognistej i tylko ze skrzętnie ukrywanym rozczuleniem, spoglądał w oblicze uśmiechniętej Gryfonki. Wdychał zapach jej włosów, który tak dobrze znał, a pod palcami czuł jej ciepłą i delikatną skórę. Cieszyła go jej bliskość i to, że otwarła się przed nim bardziej niż kiedykolwiek w pracy. Nigdy nie widział jej w takim stanie i pragnął jak najwięcej zapamiętać z tej zmierzającej ku końcowi nocy.
– Chyba ktoś tu powoli odpływa – zauważył z uśmiechem Draco, odgarniając niby mechanicznie kosmyk z twarzy szatynki.
– Jeżeli mówisz o mnie… – zaczęła hardo, by po chwili mówić niemal szeptem – to muszę przyznać, że masz rację – skończyła, tłumiąc ziewnięcie.
– Pozwól, że teleportuję cię do domu – zaproponował szarmancko.
Hermiona skinęła głową na znak zgody i powoli wydostali się z budynku. Noc była chłodna i wietrzna. Szatynka niemal od razu skuliła się pod wpływem lodowatego powiewu i jakby odruchowo zbliżyła do Draco. Mężczyzna zdjął swoją marynarkę i nałożył je na nagie ramiona Hermiony. Spojrzała na niego z wdzięcznością i podała mu dłoń. Teleportacja trwała urywek sekundy. Znaleźli się przed niewielkim domkiem na przedmieściach. Osiedle było puste, a wszystkie lampy uliczne zgasły na moment, gdy się pojawili.  
– Dziękuję za udany wieczór – powiedział Malfoy, gdy zbliżyli się do dębowych drzwi.
Hermiona odwróciła się twarzą do mężczyzny i zadarła głowę do góry, by lepiej go widzieć.
– To ja dziękuję. – Przez chwilę milczała, po czym dodała – naprawdę dobrze się bawiłam.
Grymas zadowolenia pojawił się na ustach blondyna. Wziął głęboki oddech, by poczuć w nozdrzach słodki zapach Hermiony.
– Śpij dobrze i do zobaczenia w poniedziałek.
– Dobranoc – szepnęła, jej słowa pochwycił wiatr, a Malfoy’a w następnej sekundzie już nie było.
Zamknęła za sobą drzwi i przyglądając się sobie w lustrze zauważyła marynarkę blondyna. Zapomniała jej oddać. Zsunęła ją z ramion i zatopiła w niej twarz. Zapach Dracona przyprawił ją o szybsze bicie serca. W tym samym czasie usłyszała pukanie do drzwi. Uchyliła je zdziwiona wciąż trzymając w dłoniach marynarkę. Sekundę później poczuła jak dłonie blondyna oplatają jej talię.
– Masz coś mojego – szepnął jej do ucha, a następnie pocałował prosto w malinowe usta.
Hermiona oddała żarliwie pocałunek, zaczerpnąwszy oddech dopiero, gdy oboje znaleźli się w przedpokoju.

~✿✿✿~

Witajcie! To najnowsza miniaturka - lekka, niezobowiązująca na wiosenne czytanie w słońcu(albo pod kocykiem jak u Was pada). Dawajcie znać jak Wam się podoba i raportujcie błędy! Bądźcie dla siebie dobrzy~

4 komentarze:

  1. Lubię Malfoya w tym wydaniu :) zawsze się zastanawiałam, czy jeśli byłby wychowywany przez kogoś innego niż Lucjusz, czy mógłby taki być w Hogwarcie - kto wie, może i nawet z Hermiona ;)

    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dobre pytanie! Dziękuję za Twój komentarz :)

      Usuń
  2. Bardzo lubię Twoje miniaturki:) Mają taki dojrzały a za razem uroczy klimat. Oby było ich więcej:P
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz gorąco dziękuję ♥

Mia Land of Grafic