Uwaga! Sceny +18 yaoi, Grindelwald x Dumbledore
Dla Shizu, mojej najdroższej przyjaciółki.
Mam nadzieję, że spodoba Ci się tak miniaturka.
Ty najlepiej wiesz ile mnie to kosztowało :)
Był wczesny ranek, gdy Albus pakował swoje rzeczy. W obszernym pokoju na strychu można było znaleźć mnóstwo interesujących, magicznych przedmiotów. Pomieszczenie było nimi zagracone, ale młody czarodziej nie czuł się osaczony. Wśród srebrnych instrumentów, sterty starych, opasłych tomisk i schowanej głęboko w szafie myślodsiewni czuł się jak ryba w wodzie. Otaczało go to co najbardziej kochał, to czemu poświęcał najwięcej czasu i sił. W kufrze wylądował zwinięty w rulon pergamin. Po pokoju rozniósł się głośny trzask zamykanej skrzyni i po chwili szatyn schodził już po schodach. Miał wyruszyć ze swoim przyjacielem na pierwszą wyprawę w poszukiwaniu Insygniów. Myśl o tym rozgrzewała mu serce, a możliwość posiadania choćby Czarnej Różdżki niebezpiecznie go omamiała.
- Uciekasz od nas? - spytał Aberforth, młodszy o trzy lata brat Albusa. Miał rozgniewany wyraz twarzy. Zresztą nie pierwszy raz, ciągle chodził ponury, markotny i zły.
- Wyjeżdżam na kilka dni z Gellertem - odparł spokojnie, lekceważąc jego słowa. Brunet złapał brata za ramię.
- Znowu z nim? Z tym maniakiem? A co z Arianą? - w jego głosie słychać było żal i złość. Nigdy nie akceptował przyjaźni dwóch czarodziejów. Obsesja Grindelwalda na punkcie władzy i potęgi, którą zaraził starszego Dumbledore'a, mocno go irytowała. Nie musiał z nim rozmawiać, aby wiedzieć o czym myśli. Niejednokrotnie były uczeń Durmstrangu był przedmiotem sporów obu braci. Szatyn zignorował żale Aberfortha i strząsnął jego dłoń. Zostawiając kufer pod drzwiami frontowymi, udał się do pokoju siostry, która jeszcze spała. Ucałował ją delikatnie w czoło i wyszedł z pomieszczenie. Zanim opuścił dom, spojrzał na brata. Chciał mu coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Wziąwszy bagaż, oddalił się zostawiając za sobą rodzinne gniazdo.
Gellert czekał na umówionym miejscu. Przed nim rozpościerał się widok na całą Dolinę Godryka, którą z przyjemnością opuszczał. Miasteczko powoli budziło się do życia. Blondyn usłyszawszy zbliżającego się Albusa odwrócił się obdarzając go szelmowskim uśmiechem.
- Znowu chciał cię zatrzymać? - spytał. Dumbledore nie musiał odpowiadać. Grindelwald był bardziej niż świadomy nienawiści Aberfortha, choć sam starał się być dla młodszego brata przyjaciela miły i serdeczny. Nie udało mu się jednak oczarować bruneta. Od początku był do niego wrogo nastawiony i żadne zabiegi Gellerta nie skutkowały. W końcu się poddał uznając przyjaźń młodszego Dumbledore'a za nieistotną i niewartą starań.
- W zasadzie gdzie idziemy? - Albus rozerwał ciszę panujące od jakiegoś czasu między nimi. Choć doskonale wiedział dokąd zmierzają, chciał usłyszeć to jeszcze raz jako ratunek przed natrętnymi myślami, a także dlatego, że dodawało mu to otuchy i utwierdzało w przekonaniu, że ta wyprawa była dobrym pomysłem.
- Nie sądzisz chyba, że będziemy całą drogę iść? - zadrwił. - Wyruszamy do Pensylwanii. Niektórzy powiadają, że to tam Peverellovie spotkali śmierć. - rzekł powoli, natchnionym głosem. Szatyn słyszał o tym, ale nie wierzył w tą opowieść. Było w tym zbyt wiele niedomówień. Nie miał jednak zamiaru mówić o swoich obawach Gellertowi. Wierzył, że jego przyjaciel wie co robi.
W Pensylwanii byli po dwóch dniach od wyruszenia. Na początku zatrzymywali się w gospodach i niewielkich hotelach, jednak im dalej wędrowali tym mniej spotykali ludzi, szczególnie czarodziejów. Wiele rozmawiali marząc o nowej erze dla magii. Witali się i żegnali słowami dla większego dobra. Konkurowali ze sobą w snuciu planów, ale to Gellert wiódł prym. Zawsze zaskakiwał przyjaciela różnymi historiami. Albus często zastanawiał się skąd blondyn ma taką wiedzę. Bathilda opowiadała mu o Gindelwadzie, jednak nigdy nie wchodziła w szczegóły, a on się nie dopytywał. W porównaniu do blondyna był bardzo kulturalną osobą, wiedział kiedy rozmowa jest skończona, kiedy nie warto drążyć tematu, kiedy potrzebna jest cisza, a kiedy rozmowa. Na tej płaszczyźnie Gel był upośledzony - nie potrafił zawierać przyjaźni, nie był towarzyski. Jego zaletami były intelekt i anielska uroda, która nie pasowała do mrocznego charakteru Gellerta. Tylko osoby pokroju Albusa prawdziwie go dostrzegały.
- Może tu rozbijemy namiot? - zaproponował młodszy z chłopców. Dumbledore tylko przytaknął i obserwując blondyna wyjmował namiot z zaczarowanego kufra. Machnięciem różdżki go postawił, a następnie wszedł do środka. Gellert pozostał na zewnątrz, by rzucić kilka zaklęć ochronnych.- Silencio - powiedział cicho, gdy wchodził do namiotu. To zaklęcie zdziwiło Albusa, ponieważ nie uważał, że potrzebują wyciszać namiot, gdy wokół głośno szumią drzewa, a zwierzęta polują. Na ich zwykłe rozmowy i krzątaninę takie zabiegi były zbyteczne. Szybko odgonił wątpliwości i zaczął rozpinać guziki brązowej kamizelki. Czuł na sobie wzrok przyjaciela, ale nic nie mówił. Odrzucił od siebie część garderoby i poluźnił mankiety białej koszuli. W niewielkim piecyku tańczył delikatnie ogień. Szatyn usiadł przed nim obserwując grę iskier. Nagle płomień zmienił kształt - wyglądał niczym feniksa. Wzniósł się on ponad głowę Dumbledore'a i wyleciał przez rozszczelnienie w namiocie. Po chwili ogień znowu hasał w najlepsze, a zdziwiony Albus spojrzał na przyjaciela. Ten tylko wzruszył ramionami i z uśmiechem powiedział:
- Magia.
Zbliżała się północ, więc chłopcy powoli szykowali się do snu. Po skromnej kolacji żywo rozmawiali o planach na najbliższe dni. Nim spostrzegli wybiła późna godzina. Obaj uzgodnili, że pójdą odpocząć przed ciężkim dniem. Albus obmył twarz i zdjął koszulę, a następnie także resztę garderoby. Zanurzył się w wannie pełnej ciepłej wody. Przymknął na moment powieki. Nagle usłyszał jakiś hałas, więc szybko naciągnął na siebie spodnie i z różdżką wyciągniętą przed siebie, wyszedł na spotkanie z nieznanym. Na jego widok Gellert wybuchnął śmiechem, a oczyma chłonął obraz półnagiego szatyna.
- Co to było? To warczenie? - spytał zażenowany. Było mu strasznie głupio, że tak się wystraszył. Byli mocno chronieni czarami, więc jego obawy były niedorzeczne.
- Nie wiem. Ja nic nie słyszałem - szepnął mu do ucha, gdy podszedł. Chłopak wzdrygnął się i wycofał o krok. Grindelwald przybliżył się do przyjaciela i odgarnął niesforny kosmyk włosów z jego czoła. Dumbledore chcąc ukryć swoje rumieńce wrócił do małej łazienki i wytarł się do sucha zastanawiając się nad zachowaniem blondyna.
W namiocie nie mogli narzekać na zimno. Ogień w małym piecyku rozgrzewał ich dostatecznie mocno, by mogli spać w letnich ubraniach czy w samej bieliźnie. Szatyn wsunął się do łóżka i zaczął nasłuchiwać. Wszędzie panowała idealna cisza przerywana tylko huczeniem sów. Przewrócił się na bok i zamknął oczy. Nie dane mu było jednak zasnąć, ponieważ poczuł czyjąś zimną dłoń na nagim ramieniu. Sunęła ona powoli po plecach chłopaka.
- Gel? - wykrztusił. Nie dostał odpowiedzi, za to poczuł wilgotne usta na karku. Odwrócił się szybko. Od blondyna dzieliło go kilka milimetrów. Czuł jego miętowy oddech na policzkach. Chwile później ręce Gellerta ściągały bieliznę chłopaka, a usta składały brutalne pocałunki. Słychać było ich niespokojne oddechy, łapczywie łapali powietrze. Na początku zszokowany Albus pozostawał bierny, jednak nie potrafił się długo opierać. Gindelwald dotknął jego gorącego policzka i zaśmiał się.
- Nieśmiały - szepnął mu do ucha, a Dumbledore'a przeszedł dreszcz. Poczuł chłód w okolicach przyrodzenia i dopiero wtedy poczuł się zupełnie nagi. Wzdrygnął się i próbował odepchnąć od siebie Gellerta, jednak on był dużo silniejszy. Blondyn położył się na chłopaku i podpierając się na dłoniach wędrował ustami po jego niewinnym, rozpalonym ciele. Za każdym razem, gdy wilgotne usta dotykały skóry szatyna, ten zaciskał pięści na pościeli.
- Co... robisz? - spytał cicho, gdy poczuł język na swojej męskości. Jęknął, gdy Gel oplótł usta wokół jego przyrodzenia i powoli zaczął ssać.
- Mój niewinny Albusie - zamruczał, gdy męskość szatyna urosła w jego ustach. Stanął i zaczął zdejmować swoją bieliznę. Przysunął się do Dumbledore'a i wepchnął mu penisa do ust. Na początku zdziwiony chłopak nie wiedział, co ma robić, jednak już po chwili pieścił przyjaciela. Gel złapał się za szczebel łóżka i głębiej wsunął się w gardło Albusa, który zaczął się krztusić. Blondyn odsunął się, by ten mógł złapać oddech i odwrócił go na brzuch. Dał mu soczystego klapsa w pośladek na co czarodziej zareagował stęknięciem. Włożył dwa palce do ust przyjaciela. - Liż - rozkazał, a szatyn posłusznie wykonał polecenie. Dłonie młodszego powędrowały ku plecom Albusa i po chwili rozpychał jego ciasne wnętrze palcami. Chłopak krzyczał i wił się po łóżku.
- Jesteś taki cnotliwy - zakpił blondyn całując kochanka. Objął go w biodrach i bez ostrzeżenia wszedł w niego swoją męskością. Krzyk wydobył się z gardła Dumbledore'a, jednak Gel to zignorował i wykonywał coraz szybsze ruchy.
- P-przestań - wyrwało się Albusowi, gdy nie mógł już znieść bólu. Blondyn zaśmiał się słodko. Podniecało go zachowanie chłopaka. Pchnął jeszcze kilka razy, a kiedy nasienie zaczęła skapywać z ud szatyna, wyszedł. Przyklęknął przy chłopcu i pocałował mokre od potu czoło.
- Dla większego dobra - zwrócił się do chłopca. Albus jeszcze przez długi czas nie mógł zasnąć. Ból rozrywał go od środka. Ukojenie przyniósł świt. Śpiący szatyn nie widział drwiącego uśmiechu na ustach kochanka, ani nie poczuł jego mokrego języka na policzku...
- Uciekasz od nas? - spytał Aberforth, młodszy o trzy lata brat Albusa. Miał rozgniewany wyraz twarzy. Zresztą nie pierwszy raz, ciągle chodził ponury, markotny i zły.
- Wyjeżdżam na kilka dni z Gellertem - odparł spokojnie, lekceważąc jego słowa. Brunet złapał brata za ramię.
- Znowu z nim? Z tym maniakiem? A co z Arianą? - w jego głosie słychać było żal i złość. Nigdy nie akceptował przyjaźni dwóch czarodziejów. Obsesja Grindelwalda na punkcie władzy i potęgi, którą zaraził starszego Dumbledore'a, mocno go irytowała. Nie musiał z nim rozmawiać, aby wiedzieć o czym myśli. Niejednokrotnie były uczeń Durmstrangu był przedmiotem sporów obu braci. Szatyn zignorował żale Aberfortha i strząsnął jego dłoń. Zostawiając kufer pod drzwiami frontowymi, udał się do pokoju siostry, która jeszcze spała. Ucałował ją delikatnie w czoło i wyszedł z pomieszczenie. Zanim opuścił dom, spojrzał na brata. Chciał mu coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Wziąwszy bagaż, oddalił się zostawiając za sobą rodzinne gniazdo.
Gellert czekał na umówionym miejscu. Przed nim rozpościerał się widok na całą Dolinę Godryka, którą z przyjemnością opuszczał. Miasteczko powoli budziło się do życia. Blondyn usłyszawszy zbliżającego się Albusa odwrócił się obdarzając go szelmowskim uśmiechem.
- Znowu chciał cię zatrzymać? - spytał. Dumbledore nie musiał odpowiadać. Grindelwald był bardziej niż świadomy nienawiści Aberfortha, choć sam starał się być dla młodszego brata przyjaciela miły i serdeczny. Nie udało mu się jednak oczarować bruneta. Od początku był do niego wrogo nastawiony i żadne zabiegi Gellerta nie skutkowały. W końcu się poddał uznając przyjaźń młodszego Dumbledore'a za nieistotną i niewartą starań.
- W zasadzie gdzie idziemy? - Albus rozerwał ciszę panujące od jakiegoś czasu między nimi. Choć doskonale wiedział dokąd zmierzają, chciał usłyszeć to jeszcze raz jako ratunek przed natrętnymi myślami, a także dlatego, że dodawało mu to otuchy i utwierdzało w przekonaniu, że ta wyprawa była dobrym pomysłem.
- Nie sądzisz chyba, że będziemy całą drogę iść? - zadrwił. - Wyruszamy do Pensylwanii. Niektórzy powiadają, że to tam Peverellovie spotkali śmierć. - rzekł powoli, natchnionym głosem. Szatyn słyszał o tym, ale nie wierzył w tą opowieść. Było w tym zbyt wiele niedomówień. Nie miał jednak zamiaru mówić o swoich obawach Gellertowi. Wierzył, że jego przyjaciel wie co robi.
W Pensylwanii byli po dwóch dniach od wyruszenia. Na początku zatrzymywali się w gospodach i niewielkich hotelach, jednak im dalej wędrowali tym mniej spotykali ludzi, szczególnie czarodziejów. Wiele rozmawiali marząc o nowej erze dla magii. Witali się i żegnali słowami dla większego dobra. Konkurowali ze sobą w snuciu planów, ale to Gellert wiódł prym. Zawsze zaskakiwał przyjaciela różnymi historiami. Albus często zastanawiał się skąd blondyn ma taką wiedzę. Bathilda opowiadała mu o Gindelwadzie, jednak nigdy nie wchodziła w szczegóły, a on się nie dopytywał. W porównaniu do blondyna był bardzo kulturalną osobą, wiedział kiedy rozmowa jest skończona, kiedy nie warto drążyć tematu, kiedy potrzebna jest cisza, a kiedy rozmowa. Na tej płaszczyźnie Gel był upośledzony - nie potrafił zawierać przyjaźni, nie był towarzyski. Jego zaletami były intelekt i anielska uroda, która nie pasowała do mrocznego charakteru Gellerta. Tylko osoby pokroju Albusa prawdziwie go dostrzegały.
- Może tu rozbijemy namiot? - zaproponował młodszy z chłopców. Dumbledore tylko przytaknął i obserwując blondyna wyjmował namiot z zaczarowanego kufra. Machnięciem różdżki go postawił, a następnie wszedł do środka. Gellert pozostał na zewnątrz, by rzucić kilka zaklęć ochronnych.- Silencio - powiedział cicho, gdy wchodził do namiotu. To zaklęcie zdziwiło Albusa, ponieważ nie uważał, że potrzebują wyciszać namiot, gdy wokół głośno szumią drzewa, a zwierzęta polują. Na ich zwykłe rozmowy i krzątaninę takie zabiegi były zbyteczne. Szybko odgonił wątpliwości i zaczął rozpinać guziki brązowej kamizelki. Czuł na sobie wzrok przyjaciela, ale nic nie mówił. Odrzucił od siebie część garderoby i poluźnił mankiety białej koszuli. W niewielkim piecyku tańczył delikatnie ogień. Szatyn usiadł przed nim obserwując grę iskier. Nagle płomień zmienił kształt - wyglądał niczym feniksa. Wzniósł się on ponad głowę Dumbledore'a i wyleciał przez rozszczelnienie w namiocie. Po chwili ogień znowu hasał w najlepsze, a zdziwiony Albus spojrzał na przyjaciela. Ten tylko wzruszył ramionami i z uśmiechem powiedział:
- Magia.
Zbliżała się północ, więc chłopcy powoli szykowali się do snu. Po skromnej kolacji żywo rozmawiali o planach na najbliższe dni. Nim spostrzegli wybiła późna godzina. Obaj uzgodnili, że pójdą odpocząć przed ciężkim dniem. Albus obmył twarz i zdjął koszulę, a następnie także resztę garderoby. Zanurzył się w wannie pełnej ciepłej wody. Przymknął na moment powieki. Nagle usłyszał jakiś hałas, więc szybko naciągnął na siebie spodnie i z różdżką wyciągniętą przed siebie, wyszedł na spotkanie z nieznanym. Na jego widok Gellert wybuchnął śmiechem, a oczyma chłonął obraz półnagiego szatyna.
- Co to było? To warczenie? - spytał zażenowany. Było mu strasznie głupio, że tak się wystraszył. Byli mocno chronieni czarami, więc jego obawy były niedorzeczne.
- Nie wiem. Ja nic nie słyszałem - szepnął mu do ucha, gdy podszedł. Chłopak wzdrygnął się i wycofał o krok. Grindelwald przybliżył się do przyjaciela i odgarnął niesforny kosmyk włosów z jego czoła. Dumbledore chcąc ukryć swoje rumieńce wrócił do małej łazienki i wytarł się do sucha zastanawiając się nad zachowaniem blondyna.
W namiocie nie mogli narzekać na zimno. Ogień w małym piecyku rozgrzewał ich dostatecznie mocno, by mogli spać w letnich ubraniach czy w samej bieliźnie. Szatyn wsunął się do łóżka i zaczął nasłuchiwać. Wszędzie panowała idealna cisza przerywana tylko huczeniem sów. Przewrócił się na bok i zamknął oczy. Nie dane mu było jednak zasnąć, ponieważ poczuł czyjąś zimną dłoń na nagim ramieniu. Sunęła ona powoli po plecach chłopaka.
- Gel? - wykrztusił. Nie dostał odpowiedzi, za to poczuł wilgotne usta na karku. Odwrócił się szybko. Od blondyna dzieliło go kilka milimetrów. Czuł jego miętowy oddech na policzkach. Chwile później ręce Gellerta ściągały bieliznę chłopaka, a usta składały brutalne pocałunki. Słychać było ich niespokojne oddechy, łapczywie łapali powietrze. Na początku zszokowany Albus pozostawał bierny, jednak nie potrafił się długo opierać. Gindelwald dotknął jego gorącego policzka i zaśmiał się.
- Nieśmiały - szepnął mu do ucha, a Dumbledore'a przeszedł dreszcz. Poczuł chłód w okolicach przyrodzenia i dopiero wtedy poczuł się zupełnie nagi. Wzdrygnął się i próbował odepchnąć od siebie Gellerta, jednak on był dużo silniejszy. Blondyn położył się na chłopaku i podpierając się na dłoniach wędrował ustami po jego niewinnym, rozpalonym ciele. Za każdym razem, gdy wilgotne usta dotykały skóry szatyna, ten zaciskał pięści na pościeli.
- Co... robisz? - spytał cicho, gdy poczuł język na swojej męskości. Jęknął, gdy Gel oplótł usta wokół jego przyrodzenia i powoli zaczął ssać.
- Mój niewinny Albusie - zamruczał, gdy męskość szatyna urosła w jego ustach. Stanął i zaczął zdejmować swoją bieliznę. Przysunął się do Dumbledore'a i wepchnął mu penisa do ust. Na początku zdziwiony chłopak nie wiedział, co ma robić, jednak już po chwili pieścił przyjaciela. Gel złapał się za szczebel łóżka i głębiej wsunął się w gardło Albusa, który zaczął się krztusić. Blondyn odsunął się, by ten mógł złapać oddech i odwrócił go na brzuch. Dał mu soczystego klapsa w pośladek na co czarodziej zareagował stęknięciem. Włożył dwa palce do ust przyjaciela. - Liż - rozkazał, a szatyn posłusznie wykonał polecenie. Dłonie młodszego powędrowały ku plecom Albusa i po chwili rozpychał jego ciasne wnętrze palcami. Chłopak krzyczał i wił się po łóżku.
- Jesteś taki cnotliwy - zakpił blondyn całując kochanka. Objął go w biodrach i bez ostrzeżenia wszedł w niego swoją męskością. Krzyk wydobył się z gardła Dumbledore'a, jednak Gel to zignorował i wykonywał coraz szybsze ruchy.
- P-przestań - wyrwało się Albusowi, gdy nie mógł już znieść bólu. Blondyn zaśmiał się słodko. Podniecało go zachowanie chłopaka. Pchnął jeszcze kilka razy, a kiedy nasienie zaczęła skapywać z ud szatyna, wyszedł. Przyklęknął przy chłopcu i pocałował mokre od potu czoło.
- Dla większego dobra - zwrócił się do chłopca. Albus jeszcze przez długi czas nie mógł zasnąć. Ból rozrywał go od środka. Ukojenie przyniósł świt. Śpiący szatyn nie widział drwiącego uśmiechu na ustach kochanka, ani nie poczuł jego mokrego języka na policzku...
~✿✿✿~
Jak widzicie to koniec tej miniaturki. Przyznam, że było mi trudno napisać i akt, i pokazać postawy obu chłopaków. Nie wiem czy dobrze oddałam ich charaktery. Potraktowałam to jako wyzwanie. W końcu pierwszy raz pisałam coś takiego! Pewnie jeszcze kilka różnych tematów podsunie mi przyjaciółka i z pewnością podzielę się efektami. Następny na blogu będzie rozdział, a po nim już normalna miniaturka dramione, która także jest nie lada wyzwaniem, bo napisać coś oryginalnego i trzymać się tej pary jest trudne. Przecież jest tyle różnych historii, że głowa mała. Zachęcam do komentowania tej jakże niecodziennej miniaturki.
Swietnie napisane, jestem pod wrazeniem. Bardzo podobala mi sie ta miniaturka, nie tylko ze wzgledu na sceny;) Jak dla mnie doskonale pokazalas stosunek Albusa do rodziny i jego uczucia. Jestem pod wrazeniem;) Jednak wydaje mi sie, ze wylapalam dwa bledy:
OdpowiedzUsuńAlbus rozerwał ciszę panujące od jakiegoś czasu między nimi => nie powinno byc napiecie zamiast cisza?
jednak niedługo potrafił się opierać=> jednak dlugo nie potrafil sie opierac;)
Przepraszam, ze sie czepiam. Weny i oby tak dalej!:)
Dziękuję :) Pierwsze jest zamierzone, drugie zaś to błąd i dziękuję za wyłapanie go. Zaraz poprawie :3
UsuńCiesze sie, ze moglam pomoc;)
UsuńNo dobrze napisane :)
OdpowiedzUsuńPs:Z przyjemnością ogromną chcę poinformować autorkę tego bloga, że została nominowana przeze mnie w The Versatile Blogger Award na blogu dramione-teatr-uczuc.blogspot.com !
Więcej szczegółów na podanym adresie :)
Pozdrawiam
Layls
oki ^.^ miło mi~
UsuńŚwietna miniaturka. Czekam na kolejna notkę! Weny :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :3 Kolejna notka już niedługo, myślę, że za tydzień powinna już być :)
Usuńdobra robota, oryginalny pomysł i świetna realizacja; udało ci się tego nie sparodiować, nie wyszło też protekcjonalnie
OdpowiedzUsuńTo fajnie, bo nie chciałam, żeby wszystko kręciło się wokół jednego i miało jakąś fabułę ;)
UsuńWreszcie! (ノ≧∇≦)ノ*・゜゚・*☆
OdpowiedzUsuńTak się bałaś, że z tekstem coś będzie nie tak, ale zapewniam Cię, niepotrzebnie! Bardzo udana miniaturka! Świetnie i z typową dla siebie lekkością oddałaś charaktery obu bohaterów i ich wzajemne relacje, a wiadome sceny wyszły bardzo naturalnie i swobodnie (choć kwestia swobody zależy już od punktu "Pewnie jeszcze kilka różnych tematów podsunie mi przyjaciółka i z pewnością podzielę się efektami." zaczerpnięte z końcówki traktuję jako obietnicę, że nie koniec z taką tematyką na blogu i szczerze mam nadzieję, że się nie mylę, bo zawsze chętnie poczytam :C
Dziękuję w każdym razie za ten tekst i wiedz, że liczę na kolejny w przerwach między dalszymi rozdziałami Precious Fondness!
Wsdsfgfd, co to ma być, ucięło mi kawałek komentarza :CCC Korekta w związku z tym:
Usuń* (choć kwestia swobody zależy już od punktu widzenia, sorry, Albus ;-;).
Awww *-* Już pisałam - dla chwili Twojego szczęścia - wszystko :P Cieszę się, że Ci się podobało :3
UsuńDokładnie "who cares?" :D Mi się bardzo, ale to bardzo podobało <3 Byłam jakoś sceptycznie nastawiona to tych postaci, jednak Ty przedstawiłaś ich na prawdę wspaniale! Scena w namiocie... no nie powiem MISTRZOSTWO :P Mam nadzieję, że takie pikantne szczególiki będą w Twoim Dramione :P Życzę dużo weny i zapraszam do mnie,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Ojej *-* Dziękuję bardzo :) A co do dramione... jasne, że się pojawią :P co by to było za dramione bez tego xD
UsuńNigdy nie czytałam miniaturki o Dumbledorze i Grindelwaldzie i muszę powiedzieć... WOW!
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite, takie jbchjdsnbj :)
Po prostu brak słów na opisanie tej notki :D
Czekam na nn <3
Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie,
Catherine Grande
Jak się cieszę :3 bałam się waszych opinii, a tu takie ciepłe przyjęcie :) dziękuję!~
UsuńNieźle. I bardzo oryginalnie, jeszcze czegoś takiego nie czytałam :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy rozdział mojego opowiadania: http://ciemna-strona-dramione.blogspot.com/ :)
Dziękuję :) Właśnie zauważyłam, że niewiele jest takich miniaturek :3
UsuńCóż, mam sprzeczne uczucia.
OdpowiedzUsuńTemat miniaturki bardzo fajny i ciekawy, inne niż wszystkie. Ładnie opisany początek, wyruszenie z domu fajnie przedstawione. Scena +18 opisana...mistrzowsko, tylko problem w tym, że nie lubię czytać o takich gejowskich stosunkach,ale mimo to dałaś radę i jestem pełna podziwu.
Pozdrawiam ;3
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Cieszę się, bo pisałam coś takiego pierwszy raz i bałam się, że wyjdzie nieudolnie ^^
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest super. Scena erotyczna napisana może nie po mistrzowsku, ale dałaś radę i to w tym wszystkim najważniejsze. Mimo wszystko chętnie przeczytam kolejne muniaturki Twojego autorstwa w tych klimatach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Realistka
P.S.U mnie nowy rozdział, serdecznie zapraszam: dracohermionaundomyheart.blogspot.com
Dziękuję :3 Zaraz lecę do Ciebie!
UsuńHmm, ja tam nie lubię takich połączeń homo...Nie jestem przekonana do tego także tą scenę czytałam z niesmakiem...Wolę żebyś spróbowała swoich sił w innym połączeniu. Skoro ma być miniaturka dramione to czekam ! <3
OdpowiedzUsuńSpokojnie, pojawią się miniaturki o dramione :)
UsuńWitam, zostałaś nominowana przeze mnie do Libester Award. Szczegóły na http://cien-na-chodniku.blogspot.com/p/nominacje.html
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :3
UsuńCiekawa miniaturka. Szkoda, że bardziej nie rozwinęłaś wątku o Albusie i jego bracie, ale pewnie wolałaś się skupić bardziej na jego relacjach z Grindelwaldem. Świetnie przedstawiłaś ich charaktery i wzajemny stosunek do siebie. Wiadoma scena napisana po mistrzowsku! :D
OdpowiedzUsuńnaj naj :)
OdpowiedzUsuńbluzy z nadrukiem harry potter sklep internetowy dla potterheads koszulki z napisami czapki beanie
Kiedy jest najlepszy czas na komentowanie miniaturki? Oczywiście, że po prawie dwóch latach od jej powstania :p
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nigdy nie spotkałam się z tą parą, więc gratuluję pomysłu - tak, wiem o tym, że Dumbledore był gejem. Ciekawie ci to wyszło i naprawdę mi się podobało. :)