Hermiona przebudziła się wczesnym rankiem, zupełnie sama. Nie było śladu po Narcyzie. Zdziwiła się jej zniknięciem, jednak nie to zawładnęło jej myślami. W głowie wciąż analizowała wczorajszą rozmowę z Draco, a prószący śnieg za oknem zdawał się pasować do jej nastroju. Nie wiedziała, co nagle skłoniło go do ujawnienia prawdy o zdjęciu. Przez wiele tygodni upierał się przy swoim, zwodził ją, by któregoś dnia podejść i po prostu wszystko jej pokazać. Czy to poczucie winy skłoniło go do tego? Rozmowa z matką? Ale skąd miała ona wiedzieć o tym wszystkim? Dziewczyna przymknęła powieki jeszcze na chwile, a następnie wstała.
Gryfonka obiecała pani Pomfrey, że będzie się oszczędzała i postanowiła słowa dotrzymać. Cieszyła się na myśl o weekendzie - nie tylko nadrobi stracony czas z przyjaciółmi, ale też zaległości w szkole. Jej myśli znowu skierowały się na wcześniejszy tor. Postanowiła, że w czasie, gdy przyjaciele będą na lekcjach, ona uda się do biblioteki. Czuła, że wie czego musi szukać, jednak ciągle nie potrafiła tego nazwać. Ta sytuacja nieco ją frustrowała, mimo że starała się pozbyć tego uczucia. Kiedy uchyliła drzwi biblioteki, pani Pince spojrzała na nią beznamiętnie. Przez tyle lat Hermiona zdążyła być dla niej częścią wystroju i nieraz odczuwała znudzenie widząc ją po raz kolejny. Szatynka minęła ją cicho i żwawym krokiem ruszyła do Działu Transmutacji licząc, że to tam znajdzie odpowiedź na męczące ją pytania.
Godziny mijały, a Hermiona w ferworze szukania nie czuła ani głodu, ani zmęczenia. Spojrzała przelotnie na zegarek. Za godzinę powinna udać się do Pokoju Wspólnego, jednak wciąż nie znalazła informacji na temat zaczarowanych przedmiotów. Zrezygnowana odłożyła kolejną księgę. Zamknęła oczy, opadając na krzesło, a w głowie powtarzała niczym mantrę Myśl, Hermiono, myśl. I wtedy jej prośba została wysłuchana. Szatynka podskoczyła radośnie i natychmiast przywołała odpowiedni tom. Miała nadzieję, że pani Pince nie zauważy lecącej przez całą bibliotekę książki. Chwilę później przed oczami dziewczyny pojawił się wysłużony, oprawiony w skórę tom. Zaczęła gorączkowo przekładać pożółkłe stronice. Fenestra supra, zaklęcie, dzięki któremu przedmiot zostaje ożywiony, staje się przenośnym wglądem do pomieszczenia, w którym znajduje się jego bliźniak. To była zapomniana magia, zupełnie nieprzydatna, jeżeli obie osoby nie miały stałego miejsca pobytu i, co zaniepokoiło Hermionę, miało czarnomagiczne korzenie. Gryfonka wstała i wraz z książką ruszyła do wyjścia, mając nadzieję, że jeszcze dziś będzie miała okazje zatriumfować nad Malfoyem.
Wspięła się na schody, by dojść do portretu Grubej Damy. Przez korytarz przeszło kilkoro uczniów, ale atmosfera była spokojna i cicha.
– Miecz Godryka – powiedziała i z ulgą przyjęła, że hasło pozostało takie samo jak tydzień temu. W Pokoju Wspólnym czekali już na nią przyjaciele. Kilka osób widząc ją całą i zdrową, podniosło się z fotelów i wiwatowało. Uśmiechnęła się nieśmiało, widząc bezinteresowność w ich zachowaniu. Wpadła w ramiona swoich przyjaciół, którzy nie ukrywali radości. Szczególnie Ron wyglądał na rozpromienionego i pełnego energii.
– Dałaś Irytkowi pretekst do śpiewania rymowanek po całym Hogwarcie – powiedział Seamus poklepując ją po ramieniu. Hermiona posłała mu pytające spojrzenia, jednak nikt nie chciał zdradzić jak dokładnie brzmiała przyśpiewka ducha.
– Mam dla ciebie notatki z ostatnich lekcji – oznajmił Potter, wręczając jej kilka kartek.– Nie są idealne, ale może coś z nich wyciągniesz.– Uśmiechnął się, drapiąc się po głowie.
Jeszcze kilka osób podeszło do niej wręczając jej raporty z dyżurów, bieżące informacje i podając tematy prac domowych. Przez cały ten czas siedziała w Pokoju Wspólnym wśród najbliższych i cieszyła się, że może w końcu wrócić do normalnego życia. Rany, które pozostały na jej ciele rzadko dawały o sobie znać, ku uciesze Gryfonki.
✿
W tym samym czasie na siódmym piętrze dwoje Ślizgonów wchodziło do Pokoju Życzeń. Wystrój nie zmienił się od ich ostatniego spotkania. Oboje usiedli na ciemnozielonych fotelach i przez chwile milczeli. Nie była to cisza krępująca, wręcz przeciwnie. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie i ta chwila spokoju była czymś naturalnym. Pierwszy odezwał się Blaise:
– Co dokładnie wydarzyło się w pociągu? – spytał, patrząc na zwróconego do niego profilem Dracona.
– Ojciec – syknął.– Przeklęty ojciec wysyła na moją matkę swoich kumpli. Niczego się nie nauczył.- Jego głos był pełen złości i jadu, mimo że twarz przybrała kamienny wyraz.
– Byłem pewien, że załatwiając Hunta, pozbyliśmy się ostatniego – przyznał czarnoskóry, gryząc wargę.
– Nie wiem jak on to robi. Ciągle pojawiają się nowi. Matka nie wie kim byli, zupełnie wypadły jej z głowy nazwiska.– Było słychać irytację w jego głosie.
– Albo...
– Albo co? – spytał zniecierpliwiony Malfoy, kopiąc stolik, na którym stały dwie szklanki. Pod wpływem drgań ich zawartość rozlała się po blacie.
– Udaje. Nie chce ci powiedzieć kto to był, byś nie zaczął ich ścigać na własną rękę.– Odczekał chwilę, by przyjaciel zrozumiał co ma na myśli, a następnie podjął temat na nowo.– Zastanów się, twoja matka chce byś ukończył Hogwart. Jeżeli teraz dowiedziałbyś się czyja do sprawka, rzuciłbyś szkołę i tyle byśmy cię widzieli.- Zaklęciem usunął szkody wyrządzone przez Draco.
– Pieprzyć to. Jeżeli faktycznie tak jest, to sam dowiem się kto dokładnie za tym stoi. I – zaczerpnął powietrza.– dorwę każdego kto będzie chciał skrzywdzić matkę.
Zabini wyczuwał gniew, który buzował w przyjacielu, mimo że na zewnątrz wydawał się spokojny. Prawdziwa złość wypływała z jego oczu i ust. Podniósł szklankę i w ramach toastu wypowiedział:
– Za Lucjusza. Niech gnije w Azkabanie do śmierci.– Pociągnął spory łyk napoju.
– I o jeden dzień dłużej – dało się usłyszeć z ust Malfoya.
✿
Hermionie trudno było się opędzić od przyjaciół. Nie odstępowali jej na krok, pokazując za każdym razem całkowite oddanie. Zawsze czuła ich bliskość i miłość, jednak teraz wydawało się jej, że są nadopiekuńczy. Czuła się, jakby zamykali ją w złotej klatce, a przecież nie było takiej potrzeby. Po wojnie wszyscy stali się przewrażliwieni, ale też bardziej świadomi każdej chwili. Momenty spędzone z bliskimi były jeszcze cenniejsze. Magiczne społeczeństwo poczuło dotkliwie smak straty, a nic nie uspokajało tak serca i umysłu, jak przeczucie, że spędziło się z ukochaną osobą jak najwięcej czasu. Trudno było złościć się na wzmożoną dobroduszność rówieśników. W każdym czarodziejskim sercu, wojna pozostawiła ślad, ranę, która nie chce się wygoić.
Zbliżała się noc. Zaraz po kolacji, Granger postanowiła oddać wypożyczoną z biblioteki książkę, a następnie zacząć dyżur. Przez ostatnie dni wiele z nich potraciła i wbrew głosom sprzeciwu, zdecydowała się zrobić obchód. Kierując się na piąte piętro zdążyła przegonić kilkoro Gryfonów, bawiących się zaczarowanymi figurkami. Miniaturowe postacie czarodziejów pluły na siebie, rzucały paskudne klątwy albo głośno przeklinały. Hermiona zarekwirowała przedmioty i obiecała, że przypilnuje, by zabawki przestały być dozwolone w szkole. Mini-Dumbledore pokazał jej język, robiąc przy tym tak komiczną minę, że mimowolnie się zaśmiała, po czym wrzuciła go do torby.
Weszła do biblioteki i zdziwiona spostrzegła Dracona. Stał zamyślony nad kartami i coś w nich wypisywał. Gryfonka uznała to za doskonałą okazję, by zapoznać go z jej odkryciem i dowiedzieć się czegoś więcej. Pewnym krokiem podeszła do rozległego dębowego biurka i postawiła przed blondynem książkę. Huk z jakim opadła, nie tylko wybudził go z rozmyślań, ale spowodował również nagłe pojawienie się pani Pince. Łypała nieprzyjemnym wzrokiem to na Hermionę, to na Malfoya.
– Czego? – spytał, ponownie wpatrzony w dokumenty.
– Fenestra supra – oznajmiła z uśmiechem triumfu na ustach.
Można było zauważyć zaskoczenie na twarzy Ślizgona, jednak szybko ukrył je pod maską obojętności. Przyglądał się badawczo szatynce, jednak nie wiedząc jak zareagować, dalej wypisywał karty. Granger nachyliła się nad książką tak, że gdyby podniosła głowę stykałaby się czołem z Draco. Nie robiąc sobie nic z jego bliskości, przekładała strony szukając tej, którą chciała pokazać Ślizgonowi. Malfoy odsunął się od dziewczyny, czując, że przekroczyła jego strefę. Odkąd trafiła do Skrzydła Szpitalnego miał w sobie dużo lęku. Sprytnie go kamuflował, jednak nie zawsze umysł chciał współpracować z ciałem. Delikatny i kwiatowy zapach Hermiony drażnił jego nozdrza. Woń była przyjemna, ale Draco wciąż miał świadomość, że dziewczyną, która przed nim stoi jest Granger. Osoba, którą skrzywdził.
– Tutaj – wskazała koniuszkiem palca na kartkę.– Wszystko jest tutaj napisane. Nie sądziłam, że twoje działania są pełne...finezji? – W jej głosie nie słyszał ironii, jednak nie był pewny jak ma rozumieć jej słowa.
– Wszystko już wiesz. Twoja gryfońska ciekawość została zaspokojona, więc teraz możesz dać mi już spokój – wymamrotał.
– Nie wiem najważniejsze rzeczy.– oznajmiła, czekając na reakcje Malfoya. Kiedy podniósł z zainteresowaniem głowę, podjęła na nowo.– Dlaczego?
Pytanie zadźwięczało mu w głowie. Przyjrzał się jej, jednak nie próbował niczego wyjaśniać. Spoglądał na jej rysy twarzy, oczy, usta, ale nie wyczytał z nich niczego. Niczego czego by szukał. Stali w milczeniu, czekając, aż ta druga osoba się odezwie. Tę dziwną chwilę, która nie wynikła między nimi pierwszy raz, przerwała nadchodząca bibliotekarka. Pani Pince oznajmiła zamknięcie biblioteki, dając do zrozumienia, że obydwoje mają z niej zniknąć. Granger posłała tomisko na odpowiednie miejsce, jednak nie ruszyła się z miejsca. Jej upór grał teraz pierwsze skrzypce.
– Zrób obchód i przyjdź na Wieżę Astronomiczną. Będę czekał – oznajmił, mijając ją bezgłośnie. Kolejny raz pozostawił ją z jeszcze większą ilością pytań.
Tak jak zaproponował, a raczej rozkazał Malfoy, zrobiła obchód po wszystkich piętrach. Robiła to starannie i powoli, dając sobie czas do namysłu, zastanowienia. Hermiona ściskała różdżkę mocno i pewnie, a jej kroi były energiczne, głośne. Wydawała się osobą, która stąpa twardo po ziemi. A jednak myśląc o tajemnicach Ślizgona, zdawała się lekko unosić, tak delikatnie, że sama tego nie wyczuwała. Pewna zmiana zaczęła w niej kiełkować. Ziarenko to miało kiedyś wydać piękne plony i pojawić się w jeszcze jednym zagubionym sercu.
~✿✿✿~
Witajcie! Ponarzekałam na blogspota i już dzisiaj łatwiej było edytować post. Chyba nawet edytory mają swoje lepsze i gorsze dni! Jeżeli zauważycie jakieś błędy - od razu piszcie. Czekam na Wasze opinie, bo niezmiernie miło jest widzieć odzew z Waszej strony. Trzymajcie się ciepło!
Bardzo podobają mi się Twoje opisy, ale to już Ci chyba wspominałam. Fajnie wymyśliłaś te figurki. Powoli zaczyna się rozjaśniać sprawa ze zdjęciem. Jestem też ciekawa tej teleportacji - czy cokolwiek to jest - na terenie zamku. Opowiadanie trzyma w napięciu. Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
http://puppylove-hermiona-syriusz.blogspot.com/
Dobrze czytać takie komentarze! Dziękuję bardzo :)
UsuńMalfoy w Twoim wydaniu jest urzekający. Hermiona również; jak zwykle ciekawska, troszkę zadziera nosa, potrafi odpowiedzieć ostro. Lubię takie Dramione. Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńI aż Lucjusz przestanie knuć, choć wydaje mi się, że to nie nastąpi zbyt szybko.
To ogromna motywacja - dzięki! :D
UsuńMogłoby wreszcie dojść do jakiegoś bliższego zdarzenia, pocałunek czy coś;). Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Sam Draco jest taki jakim lubie go najbardziej, pewny siebie, ale jest w nim poczucie winy. Wiesz o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Życzę weny,
MadzikM
http://socolddramione.blogspot.com/
https://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
Dzięki wielkie! Ściskam <3
UsuńO tak! Podpisuję się pod komentarzem wyżej. Czekam na jakieś zbliżenie :D
OdpowiedzUsuńMoże następny rozdział wniesie coś w tej kwestii? W końcu wieża astronomiczna zawsze wydawała mi się swoistym miejscem romantycznych schadzek :P Już sama wzmianka o zapachu Hermiony była mrrr no wiesz o co mi chodzi :P To, że rozwijasz akcję powoli stanowi główną zaletę tego opowiadania. Nie lubię historii, w których już od 1 rozdziału są w sobie bezgranicznie zakochani. No, ale małe coś niecoś byłoby w sam raz :D
Pozdrawiam
Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Cieszę się, że Ci się podoba :D Myślę, że już niedługo zobaczycie jakąś scenę między Draco i Hermioną :)
UsuńNie mogłam doczekać się tego rozdziału. Jest cudowny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam sposób w jaki wykreowałaś bohaterów. Podoba mi się opiekuńczość Draco wobec jego matki. Jestem pod wrażeniem Twojej techniki pisania - chciałabym kiedyś taką osiągnąć.
Jak zwykle przerwałaś w najciekawszym momencie. Pozostaje mi czekać na część dalszą.
Pozdrawiam i dużo weny życzę! :)
VerdeLemon
Wow! To naprawdę przemiłe słowa :) Dziękuję bardzo <3
UsuńBardzo podoba mi się twoja Hermiona :) W książce nie denerwowała, a tu aż ją lubię! Jest taka dojrzała, mądra i w ogóle nie przemądrzałą :) Gdybym spotkała ją na żywo to na pewno bym ją polubiła!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak przedstawiasz świat po wojnie. To dbanie o przyjaciół, lęk, że ktoś może im ich zabrać... to bardzo prawdziwe, wiesz? Bardzo cenię twoją twórczość za tą właśnie prawdę :)
Swoją drogą wyczuwam jakiś romansik w następnym rozdziale. Nie mogę się doczekać! :)
Czekam na kolejny rozdział!
Przemiło czytać takie opinie :) Dziękuję! <3
UsuńNie no świetne!
OdpowiedzUsuńOstatnio na dramionowym facebooku był temat oderwania niekanonicznych postaci i proszę.
U Ciebie trafiłam na przykład "innej" Hermiony i mam wrażenie że nie tylko jej.
Wspaniale się czyta.
Wartki styl, akcja i humor jeśli mogę tak to opisać.
Dodatkowo świetnie posklejane opisy na co zwracam szczególną uwagę.
Żałuje że trafiłam tu tak późno.
Dzisiaj mało jest dramionowych historii na które warto zwrócić uwagę a Twoje właśnie takie jest. W przyszłości z przyjemnością zaliczę pozostałe rozdziały jeśli tylko znajdę odrobinę czasu.
Wiadomo jak to bywa zwłaszcza w wakacje i gdy nie ma się czasu na nic.
pozdrawiam mocno!
www.pokochac-lotra.blogspot.com
Dziękuję bardzo! To wiele dla mnie znaczy :)
Usuń